Warto rozpocząć dzień od wertowania "wagnerowskich" głosów. Znów rozbrzmiewają całe chóry i - jak głośne pieśni - wyśpiewują wieści o Putinie i Prigożynie oraz o grupie Wagnera.
My dziennikarze jesteśmy często niespełnionymi artystami.
To się wyczuwa na całym świecie. Nie tylko w Polsce lubimy słowa, które mają dobrze brzmieć, niekoniecznie rzetelnie informować. Często efekt jest ważniejszy niż fakt.
Nie będę wrzucał kamyczków do własnego żurnalistycznego ogródka, bo sam takim typowym "publicystystycznym poetą" i "poetyckim publicystą" jestem, więc podam przykład anglojęzyczny.
Przeczytajcie - najpierw w myślach, a potem na głos - ten kapitalny tytuł artykułu, opublikowanego na portalu yahoo!news.
Putin's 'monster' turns against former master!
Samo wpada do ucha! Jest melodia, jest rytm, są wewnętrzne rymy! To prawdziwa instrumentacja- i brzmieniowa, i znaczeniowa. Spójrzcie, jak podobne wizualnie i słuchowo są słowa "monster" i "master". Po polsku można też to oddać dwoma wyrazami na literę "p": "potwór" i "pan".
To dominująca narracja na całym zachodnim świecie. Putin to naukowiec Wiktor Frankenstein a Prigożyn to jego stwór, który się mu przeciwstawił. Dodam, że to schemat Golema, żydowskiej opowieści o rabinie z Pragi, który za pomocą słowa tchnął życie w glinianą postać, a potem po buncie monstrum, sprowadził nań śmierć. Opisałem już dość dokładnie tę historię i jej nieoczywiste konotacje.
"Potwór" Putina zwraca się przeciwko byłemu panu!
To jedna wersja tytułu, dosłowna. Jednak stać mnie na bardziej "poetycką".
2. "Potwór" Putina Tupnął Butem W Buncie Przeciwko Byłemu Panu.
Słyszycie ten rytm wojskowych podeszew uderzających o bruk Rostowa nad Donem? A czy dostrzegacie aluzję? Kryje się ona w zalinkowanym słowie "But". Tak tworzę swoje hiperteksty. Nie wszystko jest tu jawne, "na powierzchni" ekranu. Są treści kryjące się pod wierzchnią warstwą tekstu.
Link prowadzi do artykułu w "Newsweeku" (amerykańskim, nie tym wydawanym w Polsce). Czytamy w tym tekście, że Wiktor But, uwolniony rosyjski handlarz bronią, nazywany "Handlarzem Śmierci", został sfotografowany z szefem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem podczas wspólnej podróży do rosyjskiego miasta Uljanowsk. (Przypomnę wam, że But w grudniu zeszłego roku został zwolniony z więzienia w USA i wymieniony w Abu Zabi za Brittney Griner, amerykańską koszykarkę aresztowaną w lutym ubiegłego roku na lotnisku w Moskwie za posiadanie olejku haszyszowego).
"Newsweek" pisze, że Prigożyn opublikował swoje zdjęcie z Butem na Telegramie, ogłaszając, że w zeszły wtorek wybrali się razem na wycieczkę. Spotkali się rzekomo na otwarciu wystawy sztuki w Moskwie 7 marca 2023 r. Właściciel grupy Wagnera piał peany na cześć handlarza bronią. Napisał, że to "najmądrzejsza, najbardziej wykształcona osoba", jaką zna. I dodał, że But "przez wiele lat spędzonych w amerykańskim więzieniu zajmował się samokształceniem, nauczył się wielu języków, w tym perskiego". Ciekawy ten wątek irański, prawda? Jednak - jak dla mnie - inna wypowiedź Prigożyna jest najbardziej znacząca: "Jeśli chodzi o Amerykanów, którzy wypuścili go z więzienia, to oczywiście popełnili duży błąd, bo ma on bardzo trzeźwy stosunek do sytuacji panującej w Federacji Rosyjskie. Jeśli pokaże swoje możliwości i zrealizuje swoje plany, to oczywiście Rosja stanie się znacznie silniejsza, bardziej stanowcza niż jest dzisiaj. Dlatego wierzę, że może on wykonać ogromną pracę dla przyszłości Rosji." Jak przypomina "Newsweek" - szef grupy Wagnera w grudniu pochwalił decyzję Buta o przystąpieniu do ultranacjonalistycznej Partii Liberalno-Demokratycznej (LDPR) kilka dni po jego powrocie na rosyjską ziemię z amerykańskiego więzienia. LDPR została założona w 1991 roku przez zmarłego w kwietniu 2022 roku Władimira Żyrinowskiego. Jest trzecią co do wielkości partią w rosyjskiej Dumie Państwowej.
Czy dojdzie do jakiegoś politycznego przetasowania na szczytach władzy w Rosji? Czy to raczej tasowanie lusterek, miganie obrazkami, które mają zakłócić nam percepcję? Puszczanie zwierciadełkami słonecznych refleksów na murze, które tak naprawdę niczego nie wyjaśniają, bo są tylko grą odbić, puszczanymi "zajączkami", abyśmy próbowali je łapać i cieszyli się jak małe dzieci?
Czy to tylko taki specjalny ekran, spec-ekran, na którym poruszają się fikcyjne postaci, albo aktorzy odgrywający swoje ustalone role, odrywający nas od istoty rzeczy?
Taki tytuł znalazłem na ekranie laptopa, kiedy wrzuciłem do internetowej wyszukiwarki trzy kluczowe słowa "Putin", "Prigożyn", "maskirowka".
Scenariusz maskirowki, czyli wielopoziomowej maskarady operacyjnej, przedstawiłem w poprzednim odcinku mojego cyklu. Jest to wersja "wagnerowskiego buntu" oficjalnie totalnie odrzucana przez światowych decydentów, polityków i redaktorów, decydujących o tym, co ma być uznawane za prawdę, a co za fałsz. A jednak, na "marginesach" sieci www można znaleźć jak zwykle ryzykowne hipotezy. Jedną z nich przedstawił niejaki Larry C. Johnson. Tak się przedstawia. Jednak nie ma to najmniejszego znaczenia, bo pojęcia nie mam, czy tak się nazywa i czy jest tym za kogo się podaje. ("Jest weteranem CIA i Biura ds. Zwalczania Terroryzmu Departamentu Stanu. Jest założycielem i partnerem zarządzającym firmy BERG Associates, która powstała w 1998 roku. Larry przez 24 lata szkolił społeczność operacji specjalnych armii USA. Był oczerniany przez prawicę i lewicę, co oznacza, że jest dobry w tym co robi.")
Nie mam pojęcia, czy może mieć rację, czy może siać dezinformację. Zawieszam problem wiarygodności. Śledzę narracje.
Autor pyta: A jeśli "zamach stanu" Prigożyna to Maskirowka? Chcę zbadać tę możliwość. (...) Chociaż nie mogę stanowczo odrzucić możliwości, że Prigożyn próbował dokonać tego zamachu stanu na własną rękę (lub przy zachęcie zewnętrznego sponsora), chcę przedstawić scenariusz Maskirowki. (...) Grupa Wagnera została założona przez rosyjskie organizacje wywiadowcze i finansowana przez rosyjski rząd. Wielu na Zachodzie błędnie uważa, że Prigożyn ma głębokie kieszenie i płaci rachunki grupy Wagnera, i mimo ZEROWEGO doświadczenia wojskowego jest dowódcą eskadry. Jak mówią Rosjanie, Niet! (...) A co powiecie na to jako wyjaśnienie? Cała narracja puczu została stworzona, aby umożliwić ruch rosyjskich sił zbrojnych na tereny na północ i zachód od Woroneża bez wzbudzania alarmu wśród planistów NATO. Rosja przesuwała siły, aby powstrzymać spiskowców puczu, zamiast gromadzić siły dla nowej osi ataku. (...) Dlaczego nie wykorzystać próby puczu jako dobrej przykrywki dla masowego ruchu wojsk na całej linii między Moskwą a Rostowem nad Donem? Jest to sposób na przemieszczenie wojsk rosyjskich na tereny na północ od Biełgorodu bez przyciągania niepożądanej uwagi NATO. Przesuń wojska bliżej granicy, a następnie je rozprosz. Co oznacza, że Rosja znalazła sposób na wzmocnienie wojsk na nowej potencjalnej osi ataku, która stworzy koszmar dla planistów NATO. Pomyśl o zamachu jako o króliku biegnącym przez otwarte pole. Wygłodniałe drapieżniki ukrywające się w lesie mogą pokusić się o odsłonięcie w celu złapania zajączka. Czy niektóre reakcje w Rosji na wiadomość o podejrzeniu zamachu stanu pomogły rosyjskiemu kontrwywiadowi zidentyfikować osoby na najwyższych stanowiskach w Rosji, które do tej pory po cichu kibicowały Ukrainie? Może. Chcę też rozważyć zabawną możliwość. Czy Prigożyn oszukał swoich zachodnich opiekunów na miliony dolarów? Jewgienij ma kryminalną przeszłość i jest znany z lepkich palców. Czy czerpał ze swojej kryminalnej przeszłości i oskubał Brytyjczyków lub Amerykanów?
Nie wyrokuję, czy to realny scenariusz, prorosyjska prowokacja amerykańskiego blogera, rosyjska "wrzuta", czy sen wariata. Przytaczam ten fragment jako ilustrację poważnego problemu.
4. In "Trust" we trust?
Na amerykańskim dolarze czytamy motto "In God we trust" czyli "Bogu ufamy". To oficjalna dewiza Stanów Zjednoczonych. A jeśli my, ufając oficjalnym doniesieniom o sytuacji w Rosji, wierzymy w "TRUST"? Już tłumaczę czym jest ta operacja.
Bez znajomości rosyjskich scenariuszy dezinformacyjnych nie jesteśmy nawet w stanie sensownie śledzić poszczególnych scen tego spektaklu, z zagadkowym przebiegiem akcji, fałszywym punktem kulminacyjnym i zaskakującą perypetią, czyli nagłą i niespodziewaną zmianą postępowania protagonisty. Zauważyłem, że już taka podstawowa warstwa sprawia nieprzygotowanym, naiwnym obserwatorom ogromne problemy.
Zalewani strumieniem multimedialnych relacji z rzekomego ataku regularnych rosyjskich sił na obóz Wagnerowców, z triumfalnego przejazdu najemników przez rosyjskie miasta, z rajdu w kierunku Moskwy, jesteśmy jak małe dzieci, z otwartymi buziami chłonące animowane filmy i gładko wchodzące sercem, umysłem i wyobraźnią w świat wykreowany na ekranie przez kinowych hipnotyzerów. To odbiór bardzo emocjonalny, budzący w nas pierwotne instynkty, wprawiający często w podniecenie, a czasem niemal w ekstazę. Jak maluchy cieszymy się fikcyjną klęską antybohatera. Jak przedszkolaki krzyczymy do aktora, jakby był naprawdę tym, kogo tylko gra: "Prigożyn, obnaż Putina!" Pamiętajmy, że opowieść pt. "Putin jest nagi" to może być tylko bajka ... autorstwa samego Putina. Rosjanie mają opracowane schematy takich bajkowych narracji.
Żył, był w ich kraju słynny teoretyk. Zwał się Władimir Jakowlewicz Propp. Wkuwałem jego analizy na studiach polonistycznych. Nie przypuszczałem w latach 80. XX, ślęcząc w mdłym świetle czytelni w gmachu krakowskiego "Gołębnika", że te idee mogą mi się przydać jako dziennikarzowi informacyjnemu w trzeciej dekadzie XXI w murach radia na Kopcu Kościuszki. Propp pisał m.in. o "bohaterze" i "przeciwniku" oraz o "donatorze", czyli kimś, kto poddaje "bohatera" próbie. Wyekstrahował z bajek funkcje takich postaci, konkretne ich posunięcia, decydujące o takiej, a nie innej ich roli. Wśród tych działań wymieniał "podstęp", "przemieszczenie przestrzenne między dwoma królestwami" oraz "zdemaskowanie". Niech moją funkcją w tej blogowej opowieści będzie zdemaskowanie podstępu Putina z Prigożynem przemieszczającym się między Ukrainą, Rosją i Białorusią.
Tu już jednak potrzebne mi będą inne narzędzia, nie wystarczy warsztat akademicki, oprzyrządowanie teoretyka literatury. Trzeba sięgnąć do innych fachowych opracowań, do analiz sowieckich i rosyjskich schematów akcji dezinformacyjnych.
Jedną z największych była bolszewicka operacja TRUST. Stawiam tezę, że Putin kreując fałszywkę z "puczem" Prigożyna zastosował schemat TRUST-u. Pozwólcie, że dla krótkiego wprowadzenia w temat, przytoczę fragment z Wikipedii. Oto podstawowe fakty:
Po zwycięstwie w wojnie domowej w Rosji, bolszewicy potrzebowali okresu spokoju, aby umocnić zdobytą władzę i zbudować państwo oparte na wyznawanej ideologii. Ważnym czynnikiem w budowie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich była operacja wywiadowcza, której nadano kryptonim "Trust". Jej pomysłodawcą był Feliks Dzierżyński, Wiaczesław Mienżynski lub Wiktor Steckiewicz. Operacja przeprowadzona w latach 1921-1926 zadała cios nie tylko opozycji w postaci "białej" emigracji rosyjskiej, ale przede wszystkim skompromitowała służby wywiadowcze wielu państw, w tym wywiad Polski.
W 1921 roku w Moskwie grupa carskich urzędników i oficerów założyła tajną organizację o nazwie Monarchistyczna Organizacja Centralnej Rosji (MOCR). Po jej wykryciu przez tajną policję Czeka, kierowaną przez Feliksa Dzierżyńskiego, zadecydowano, aby jej nie likwidować, lecz przejąć nad nią kontrolę. Stało się to możliwe po zatrzymaniu carskiego oficera Aleksandra Jakuszewa, członka MOCR. W obawie utraty życia zgodził się on na współpracę z tajną policją. To zadecydowało, że cała organizacja MOCR została opanowana przez agentów. Wpływowych członków MOCR zastąpiono ludźmi podstawionymi przez służby. Wymyślono strukturę organizacyjną i sieć nieistniejących placówek terenowych. Tajną organizacją MOCR kierowali czekiści: Andrzej Zajonczkowski, Nikołaj Potapow i Aleksandr Opperput. Między innymi dzięki oficerowi Arturowi Artuzowowi udało się agentom GPU przekonać zagranicę, że w ZSRR działa potężna organizacja opozycyjna, która dzięki pomocy z zewnątrz będzie w stanie odzyskać władzę w Rosji. Emigrację rosyjską przekonano, że władza czerwonych jest tymczasowa, a naród rosyjski jest wrogo do niej nastawiony.
Wsparcie finansowe przeznaczone dla opozycji w ZSRR, w rzeczywistości zasilało budżet operacyjny GPU. Dodatkowo dzięki działalności agentów udało się skłócić emigrację rosyjską, skompromitować najbardziej wpływowych działaczy antykomunistycznych, a nawet poróżnić gen. Aleksandra Kutiepowa z gen. Piotrem Wranglem. W Berlinie, Paryżu i Warszawie założono ekspozytury o kryptonimie Żarmo. Agenci zażądali nawet 25 milionów dolarów za obalenie komunizmu w Rosji. Polityk Wasilij Szulgin pomimo tajnej wyprawy do ZSRR nie zorientował się, że padł ofiarą mistyfikacji i napisaną przez siebie książkę Trzy stolice konsultował nie z działaczami MOCR, lecz z podstawionymi czekistami.
Ofiarami operacji Trust oprócz rosyjskiej emigracji, padły służby wywiadowcze: Estonii, Finlandii, Czechosłowacji, Rumunii, Wielkiej Brytanii (utrata głównego agenta Sidneya Reillyego) i Polsk]. W Polsce w celu wyjaśnienia afery Trustu powołano specjalną komisję, która miała wyjaśnić skalę penetracji Oddziału II przez wywiad radziecki, w rzeczywistości komisja miała zatuszować aferę. Już w 1927 roku zakończyła swoją pracę i umorzyła postępowanie wyjaśniające.
Konsekwencją operacji Trust było zneutralizowanie białej emigracji rosyjskiej oraz głębokie zinfiltrowanie tajnych służb państw europejskich."
Zacytowałem dla ułatwienia hasło z internetowej encyklopedii, ale zainteresowanych odsyłam do arcyciekawych książek Marka Świerczka: "Jak Sowieci przetrwali dzięki oszustwu. Sowiecka decepcja strategiczna." oraz "Największa klęska polskiego wywiadu. Sowiecka operacja dezinformacyjna 'TRUST' 1921-1927". Jestem pod ogromnym wrażeniem opracowań tematu przez polskiego autora. Marek Świerczek zapoznaje nas z podstawowymi pojęciami, koniecznymi do rozpoznania zagrożenia ze strony Rosji.
Jeżeli zaakceptujemy myśl, że dezinformacja jest wprowadzaniem w błąd wymagającym dużych nakładów i struktur organizacyjnych, to należy podkreślić, że najwyższą formą tak rozumianej dezinformacji jest decepcja definiowana jako mechanizm wprowadzania w błąd instytucji państwowych za pomocą wyspecjalizowanych organizacji działających na rzecz innych aktorów sceny politycznej. Poniżej zostanie omówiona tak rozumiana koncepcja decepcji.
PRÓBA ZDEFINIOWANIA DECEPCJI
W celu dalszej analizy przede wszystkim należy wyodrębnić trzy główne elementy opisywanego wyżej mechanizmu informacyjnego.
1. Pierwszym z nich jest przestrzeń informacyjna (infosfera), w skład której wchodzą wszystkie systemy informacyjne umiejscowione w konkretnym wymiarze geopolitycznym (np. państwo, blok o charakterze polityczno-militarnym itp.). Infosferę można rozpatrywać w dwóch wymiarach:
A. cywilnym - obejmującym mass media, instytucje edukacyjno-kulturowe itp. oraz audytoria poddane ich wpływowi (narody, grupy społeczne itp.).
B. militarnym - na który składają się systemy dowodzenia, kontroli, łączności, rozpoznania itd. oraz tzw. środowisko informacyjne, czyli zbiór osób, organizacji i systemów zbierających, przetwarzających, rozpowszechniających informacje oraz działających w oparciu o nie. Środowisko informacyjne ma charakter heterogeniczny. Znajdujący się w nim ludzie zdobywają informacje i wiedzę oraz podejmują decyzje i działają w oparciu o pozyskane informację i wiedzę, które - jak z tego wynika - mają bezpośredni wpływ na procesy decyzyjne i charakter podejmowanych działań.
2. Drugim elementem jest noosfera (od gr. νόυς - umysł ludzki), czyli pojęcie abstrakcyjne, za pomocą którego określa się sferę idei, wyobrażeń, wartości, norm jednostek, grup społecznych i narodów. Jest rzeczą oczywistą, że noosfera jest warunkiem sine qua non jakiegokolwiek działania. Istoty ludzkie funkcjonują bowiem w niezwykle złożonym środowisku wymuszającym oparcie procesów poznawczych na określonych założeniach (światopoglądach, normach, założeniach itp.).
3. Trzecim elementem jest wpływ informacyjny, czyli wymuszanie określonych zachowań na jednostkach i grupach za pomocą opanowania sfery symbolicznej. Można go określić jako wpływanie na to, co ludzie myślą, czego pragną i czego się obawiają (a więc w konsekwencji na podejmowanie określonych działań) przez kształtowanie konkretnej wizji rzeczywistości, do której jednostki dostosowują swoje zachowania. Innymi słowy przez kształtowanie infosfery można wpływać na noosferę, a co za tym idzie, sterować ludzkimi procesami myślowymi, a w konsekwencji zachowaniem będącym ich rezultatem.
W tych sferach toczyła się już sowiecka operacja "Trust" w latach 20. XX w. Jednak, jak dowodzi Marek Świerczek, ten agenturalny algorytm konsekwentnie stosowany jest także przez Putina. Oto przykład.
(...) Kolejne generacje Trustu wciąż były jedynie wariacjami tych samych założeń i metod, które zastosowano w latach 20. XX wieku, by "oślepić" Zachód.
Z tego powodu warto odtworzyć przebieg operacji i poddać go starannej analizie. Praca taka bowiem nie ma jedynie wartości historycznej, ale może stać się podstawą do opracowania sposobów obrony przed operacjami dezinformacyjnymi, które z całą pewnością są stosowane do dzisiaj, różniąc się od pierwowzoru jedynie tym, że ich bohaterowie nie są opisywani w gazetach i rzadko trafiają do podręczników historii.
Prostą ilustracją tej tezy jest raz nadana i nigdy nie powtórzona informacja RTR Płanieta z pierwszych dni wojny rosyjsko-gruzińskiej, z której wynikało, że kontrwywiad Federacji Rosyjskiej aresztował kilkudziesięciu żołnierzy i oficerów armii rosyjskiej pochodzenia gruzińskiego, którzy - pracując dla wojskowego wywiadu gruzińskiego - wpadli, rzekomo dzięki głupocie ich oficerów prowadzących, mających dzwonić do swojej agentury na telefony komórkowe, by szybko zdobyć informacje o ruchach rosyjskich kolumn pancernych. Informacja ta nie została później powtórzona, co sugeruje, że wywiad gruziński najprawdopodobniej mógł paść ofiarą prowokacji z wykorzystaniem sieci podwójnych agentów, czyli z zastosowaniem klasycznej metodyki Trustu.
Przyjęcie takiej perspektywy tłumaczyłoby zarówno niezrozumiałą z militarnego i propagandowego punktu widzenia decyzję prezydenta Michaila Saakaszwilego o zaatakowaniu Osetii Południowej i Abchazji, która zakończyła się utratą przez Gruzję zbuntowanych terenów i - gdyby nie interwencja dyplomacji Zachodu - doprowadziłaby do zdobycia Tbilisi i zainstalowania tam władz w pełni uległych wobec Federacji Rosyjskiej, jak i niepojęte zwlekanie prezydenta Dmitrija Miedwiediewa z natychmiastowym udzieleniem pomocy atakowanym przez Gruzinów rozjemczym wojskom rosyjskim.
Warto także zauważyć, że przed rozpoczęciem wojny, rosyjskie satelitarne kanały telewizyjne przez niemal rok emitowały serię reportaży ilustrujących rozkład armii rosyjskiej: pokazywano rdzewiejące na redach okręty wojenne, pilotów niemogących wykonywać lotów ćwiczebnych z braku paliwa, żebrzących żołnierzy itp. Agresywne w wymowie publicystycznej programy trwały aż do wybuchu konfliktu i to pomimo tego, że ich ostrze uderzało bezpośrednio w tandem rządzący Rosją, to jest premiera Putina i prezydenta Miedwiediewa. Natomiast w trakcie walk i po ich zakończeniu, natychmiast zmienił się ton relacji, które przybrały charakter triumfalistyczny. W kontekście całego przebiegu konfliktu, który w ocenie większości analityków nosił cechy prowokacji, działania te mogły wskazywać na stosowanie przez Rosjan dezinformacji mającej przekonać Gruzinów o niezdolności armii rosyjskiej do zdecydowanej interwencji w razie konfliktu.
Dlatego celem tej pracy jest przeprowadzenie możliwie najbardziej wszechstronnej analizy operacji Trust, by móc zrozumieć zastosowane podówczas metody, jak i wypracować sposoby obrony przed operacjami dezinformacyjnymi, które pozostają strategiczną osią większości operacji rosyjskich służb.
Obłożony różnymi książkami, śledzę bieżące wydarzenia w Rosji oraz ich oddźwięki i refleksy.
5. Lustro na ostro
Oczywiście, te porównania, które snuję, te moje ryzykowne hipotezy, to jedynie moje prywatne ćwiczenie intelektualne. Bogdan Zalewski - protagonista tej narracji - może być także nieświadomym bohaterem putinowskiej bajki. To tak jak z operacją TRUST. Wiele na jej temat napisano. Wiele też nakłamano, bo fałszywki na temat jej przebiegu były istotnym jej elementem. Radzę wam dystans do różnych wersji ostatnich zdarzeń w Rosji i z tego zbioru nie wykluczam mojej własnej interpretacji. Ja rówwnież, być może, chcąc nie chcąc, gram (powiedzmy na trójkącie) w globalnej orkiestrze wykonującej kakofoniczną "operę Wagnera". Całej grupy Wagnerów, rzecz jasna.