Piłkarze Wisły Płock nie zwalniają tempa. W sobotnie popołudnie pokonali 2-1 Koronę Kielce i umocnili się na prowadzeniu w tabeli piłkarskiej Ekstraklasy.
Wisła odniosła piąte zwycięstwo w szóstym meczu tego sezonu i z 16 punktami przewodzi w rozgrywkach.
Płocka Wisła przed 6. kolejką była jedynym zespołem, który nie miał na swoim koncie żadnej porażki, cztery zwycięstwa i jeden remis oraz pozycję lidera. Przed tygodniem płocczanie świetnie spisali się w Szczecinie. Po trudnym meczu zremisowali z Pogonią 2-2. Poza tym wygrali: 3-0 z Lechią, 4-0 z Wartą Poznań, 3-1 z Lechem Poznań i 4-1 z Miedzią Legnica.
Przed pierwszym gwizdkiem statuetkę za tytuł piłkarza miesiąca odebrał Rafał Wolski, zaś kapitan drużyny Dominik Furman za "numer miesiąca". Wisła była jedyną drużyną, która w meczach w lipcu każdej drużynie strzeliła przynajmniej trzy gole.
Mecz zaczął się od obustronnych ataków. Już w 1. min. szansę na strzelenie bramki miał Jakub Łukowski, ale posłał piłkę obok słupka. W odpowiedzi, w 3. min. próbował otworzyć wynik duet Damian Rasak i Łukasz Sekulski, ale bez efektu. W 4. min. na bramkę Konrada Forenca strzelał - prosto w bramkarza - Rasak.
Akcje przenosiły się z jednej na drugą stronę. W 10. min. Bartosz Śpiączka po podaniu Łukowskiego, uderzył nad poprzeczką, a chwilę potem Adrian Danek ograł Aleksandra Pawlaka i próbował pokonać z ostrego kąta Bartosza Gradeckiego, ale płocki bramkarz nie dał się zaskoczyć.
Wreszcie w 16. min. płocczanie trafili do siatki. Piotr Tomasik zaatakował lewą stroną i posłał piłkę w pole karne, ta odbiła się od jednego z piłkarzy Korony i spadła idealnie pod lewą nogę Rafała Wolskiego. A piłkarz miesiąca lipca takich okazji nie marnuje.
Ataki Wisły stawały się z minuty na minutę coraz trudniejsze do zatrzymania przez piłkarzy Korony. "Nafciarze" wchodzili w pole karne jak w masło, ale nie potrafili oddać ostatniego strzału.
Tymczasem zaatakowali goście. W 28. min. strzał Dalibora Takaca obronił Gradecki, a w 30. min. Korona była bliska doprowadzenia do wyrównania. Po błędzie płockiego bramkarza piłka znalazła się pod nogami Ronaldo Deaconu, a ten strzelił mocno w ... poprzeczkę.
W 45. min. przed niesamowitą szansa stanął Damian Rasak. Nie niepokojony przez nikogo miał przed sobą bramkę, strzelał głową, ale tuż nad poprzeczką.