Legia Warszawa po zwycięstwie w Zielonej Górze nad Lechią 3:0 i Górnik Łęczna po wygraniu w Siedlcach z Pogonią 1:0 awansowały we wtorek do półfinałów Pucharu Polski. Na środę zaplanowano pozostałe dwa mecze - m.in. z udziałem broniącego trofeum Rakowa Częstochowa.
Zgodnie z tradycją rozgrywek gospodarzami są drużyny występujące w niższych klasach. We wtorek nie było niespodzianek.
W Zielonej Górze trzecioligowa (czwarty poziom rozgrywek) Lechia, która ma za sobą długą zimową przerwę, nie była w stanie nawiązać równorzędnej walki z "rozgrzanym" już w tym roku wiceliderem ekstraklasy. Bramki dla Legii zdobyli Czech Tomas Pekhart, Bartosz Kapustka i Hiszpan Carlitos.
Byliśmy lepsi, graliśmy tak, jak sobie założyliśmy. Pokazaliśmy dużą determinację i poświęcenie. Dominowaliśmy i byliśmy cierpliwi. To był klucz do sukcesu - przyznał trener gości Kosta Runjaic.
Jednym ze smaczków rywalizacji był fakt, że prezesem gospodarzy jest Maciej Murawski, który w latach 1998-2002 był piłkarzem Legii i rozegrał dla stołecznego klubu łącznie 146 meczów.
Dla drużyny z Zielonej Góry skończyła się więc przygoda z PP, ale i tak Lechia zebrała wiele pochwał w tym sezonie. W dwóch poprzednich rundach wyeliminowała drużyny ekstraklasy - Jagiellonię Białystok i Radomiaka Radom.
Dzisiaj wygrał zdecydowanie lepszy zespół. Ewidentnie było widać brak rytmu meczowego. Chciałbym jednak bardzo pogratulować mojemu zespołowi. To niesamowite osiągnięcie dla naszego miasta - powiedział trener Lechii Andrzej Sawicki.
Tego samego dnia drugoligowa Pogoń Siedlce, prowadzona przez byłego reprezentanta Polski Marka Saganowskiego, przegrała u siebie 0:1 z pierwszoligowym Górnikiem Łęczna.
Spotkanie, na które wyprzedano bilety, nie było zbyt ciekawe, brakowało groźnych okazji. Jedyna bramka padła w 74. minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafienie z bliska zaliczył doświadczony obrońca Damian Zbozień.
Na ławce trenerskiej drużyny z Łęcznej zadebiutował Ireneusz Mamrot.
W historii piłkarstwa na Lubelszczyźnie żadnej drużynie nie udało się wcześniej osiągnąć półfinału Pucharu Polski.
Pozostałe dwa ćwierćfinały odbędą się w środę. Najpierw, o 17.30, wicelider 2. ligi KKS Kalisz, pod wodzą byłego napastnika m.in. Polonii Warszawa i Widzewa Łódź Bartosza Tarachulskiego, zmierzy się u siebie ze Śląskiem Wrocław.
Goście przyjadą podbudowani zwycięstwem w ekstraklasie nad mistrzem kraju Lechem Poznań. Zresztą wrocławianie mają patent na "Kolejorza". W tym sezonie wygrali oba ligowe mecze z tym zespołem i wyeliminowali Lecha z rozgrywek o Puchar Polski - 19 października w 1/16 finału wygrali w Poznaniu 3:1.
O godz. 20.30 w środę do gry wkroczy broniący trofeum Raków, który na wyjeździe zmierzy się z drugoligowym Motorem Lublin. Każdy inny wynik niż zwycięstwo drużyny Marka Papszuna byłby wielką sensacją.
Zespół z Częstochowy jest zdecydowanym liderem ekstraklasy i zmierza po pierwsze w historii mistrzostwo kraju. A rozgrywki PP stały się w ostatnich latach specjalnością podopiecznych Papszuna - Raków sięgnął po to trofeum w 2021 i 2022 roku.
Finał Fortuna Pucharu Polski zostanie rozegrany 2 maja. W puli nagród jest 10 milionów złotych, z czego połowę otrzyma triumfator rozgrywek.
Wtorek, 28 lutego:
Lechia Zielona Góra - Legia Warszawa 0:3 (0:2),
Pogoń Siedlce - Górnik Łęczna 0:1 (0:0).
Środa, 1 marca:
KKS 1925 Kalisz - Śląsk Wrocław (17:30),
Motor Lublin - Raków Częstochowa (20:30).