Zuzanna Witych to jedna z najlepszych polskich narciarek. Zawodniczka rywalizuje w prestiżowym cyklu Freeride World Tour. To najważniejsze zawody w trudnej i wymagającej dyscyplinie sportu jaką jest freeride. Jak trafić z Łodzi na ośnieżone alpejskie szczyty? Zuza Witych opowiedziała nam, jak wygląda jej sportowe życie i jakie są głównie trudności związane z rywalizacją we Freeride World Tour.

Z Łodzi na alpejskie szczyty

Zuza Witych trafiła do najważniejszego cyklu zawodów we freerajdzie. Freeride World Tour to cykl ekskluzywny i elitarny. Trafiają tam najlepsi z najlepszych. Jednak droga naszej narciarki na alpejskie szczyty nie była taka oczywista. Jako łodzianka początkowo Witych nie miała wielu okazji, by jeździć na nartach.

"Rodzice zabierali nas w góry, ale to było mocno turystyczne jeżdżenie. Dopiero w liceum odkryłam narciarstwo freesylowe i zakochałam się w tym. Staraliśmy się szukać w Łodzi miejsc odpowiednich do jazdy na przeszkodach. Staraliśmy się znaleźć nowe wyzwania. Jedną z takich przeszkód mieliśmy zbudowaną na nasypie kolejowym w centrum Łodzi. W porównaniu z tym, gdzie zaczynałam i gdzie jestem teraz, przeskok jest ogromny" - mówi Zuza Witych.

Dopiero w po zakończeniu liceum narciarka miała możliwość, by zacząć na 100 procent realizować swoją pasję.

"Najpierw wylądowałam we Francji, bo uczyłam się języka francuskiego. Studiowałam w Grenoble, by ostatecznie trafić do Szwajcarii. Po kilku minutach od wyjścia z domu jestem na stoku. Mieszkam w środku Alp. To absolutny raj dla takiej osoby jak ja. Nie potrzebuję dużych nakładów czasowych czy finansowych, by pojeździć na nartach. Zdarza się popracować do południa, by później już skupić się na narciarstwie. To bardzo wygodne" - mówi Witych w rozmowie z RMF FM.

Czym jest freeride?

Mówiąc najprościej to jazda na nartach poza trasą. Zuza Witych rywalizuje na dzikich zboczach, które w żaden sposób nie były przygotowywane dla zawodników i zawodniczek. 

"Uczymy się trasy patrząc na nią z naprzeciwka. Nie możemy wjechać na nią przed zawodami. To sprawiało mi dużo trudności. Nie miałam takiego górskiego wyczucia. Musiałam się dużo nauczyć, by umieć ocenić stok patrząc na niego z pewnej odległości. To umiejętność analizy, czytania terenu. Niekiedy i tak decyzje trzeba podejmować na gorąco w trakcie zjazdu" - tłumaczy Witych.

Nie da się przewidzieć dokładnego terminarza zawodów. Przeważnie zawodnicy mają spędzić tydzień w miejscu, w którym zawody mają się odbyć. Dopiero gdy wszyscy są na miejscu, dokładne prognozy pogody dają możliwość zaplanowania startu w dogodnym terminie, gdy pogoda będzie zapewniała maksimum bezpieczeństwa uczestnikom. 

"Zazwyczaj na dwa dni do przodu wiemy już, kiedy wystartujemy. Brane pod uwagę są takie czynniki jak wiatr, zagrożenie lawinowe, widoczność, ewentualne opady. Wtedy dopiero pojawiają się informacje na temat transmisji z konkretnych zawodów" - opowiada polska narciarka.

Freeride tylko dla rozsądnych

W rozmowie z Patrykiem Serwańskim Witych opowiedziała także o odpowiedzialności związanej z freeridem. To bowiem sport, który niesie ze sobą dużo niebezpieczeństw i bez ogromnej wiedzy i rozsądnego podejścia może nieść za sobą ryzyko poważnych kontuzji.

"Zawsze powtarzam, że freeride jest dla wszystkich, ale podstawa to kurs lawinowy i wstęp do wszystkiego. Lawiny są największym zagrożeniem. Szczerze przyznam, że bardzo się ich boję i wiem, z czym to się wiąże. Prowadziłam już kursy freeridowe i pierwszy dzień poświęcony jest jedynie teorii i praktyce związanej z akcjami lawinowymi. Bez takich umiejętności nie warto nawet kupować sprzętu" - przestrzega Zuza Witych.



Opracowanie: