Nieważne, jakie padną wyniki - i tak będzie niedobrze. Wiadomo, że w ćwierćfinale Ligi Mistrzów zabraknie dwóch wielkich klubów, które - zdawać by się mogło - obligatoryjnie zasługują na grę w najlepszej ósemce.

Nieważne, jakie padną wyniki - i tak będzie niedobrze. Wiadomo, że w ćwierćfinale Ligi Mistrzów zabraknie dwóch wielkich klubów, które - zdawać by się mogło - obligatoryjnie zasługują na grę w najlepszej ósemce.
Zawodnicy Juventusu podczas treningu /ALESSANDRO DI MARCO /PAP/EPA

Wieczorem Arsenal spróbuje dokonać niemożliwego. W pierwszym meczu drużyna Arsene’a Wengera przegrała przed własną publicznością 0:2. Dodatkowo ekipa z Londynu zawodzi w lidze (jeden punkt w trzech ostatnich meczach), a w niedzielę odpadła z rozgrywek o Puchar Anglii. Co gorsza, w składzie "Kanonierów" zabraknie Santiego Cazorli, Petra Cecha, Alexa Oxlade-Chamberlaina, Aarona Ramseya i Jacka Wilshere’a. Bezlitosne są dla drużyny z Anglii także statystyki: Arsenal ostatni raz wygrał z FC Barceloną 5 lat temu i nigdy nie ograł jej poza Londynem.

W Barcelonie chcemy dokonać niemożliwego. Ważne jest, żebyśmy pojechali z mocną drużyną i walczyli do końca - mówił Arsene Wenger.

Niewykluczone, że dzisiejszy mecz zadecyduje o przyszłości szkoleniowca londyńczyków. Wielu kibiców domaga się dymisji Wengera po porażce z Watfordem i odpadnięciu z FA Cup.

Chyba tylko Bóg jest w stanie zadowolić naszych kibiców. Proszę, żeby wszyscy oceniali mnie na koniec sezonu - odpowiadał na krytykę Francuz.

W zupełnie innych nastrojach jest drużyna "Dumy Katalonii", która tydzień po tygodniu odprawia z kwitkiem kolejnych rywali. Podopieczni Luisa Enrique kontynuują serię ośmiu kolejnych zwycięstw. Co ciekawe, od ostatniej porażki FC Barcelony minęło już ponad 5 miesięcy - w październiku mistrzowie Hiszpanii przegrali z Sevillą.

Wynik ma wpływ na drugie spotkanie, lecz nie zmieni naszego nastawienia i tego, w jaki sposób postrzegamy rzeczywistość. Jesteśmy świadomi tego, że musimy zagrać wspaniały mecz - podkreślał Luis Enrique.

W dzisiejszym spotkaniu nie zagra Gerard Piqué, który pauzuje za kartki. Szkoleniowiec Barcy przyznał, że jest to wielkie osłabienie. Wszyscy moi środkowi obrońcy dobrze wyprowadzają piłkę, jednak Gerard jest w tym specjalistą - zaznaczał.

Jeśli jednak wszystko się uda i "Blaugrana" okaże się lepsza od Arsenalu, awansuje do ćwierćfinału Ligi Mistrzów dziewiąty raz z rzędu.

Więcej emocji powinno być w Monachium, gdzie dojdzie do prawdziwego starcia wagi ciężkiej - Bayern będzie podejmował Juventus. Trzy tygodnie temu w Turynie padł remis 2:2, co daje małą przewagę Bawarczykom.

W rewanżu z powodu kontuzji nie wystąpi kilku czołowych zawodników Juventusu - Paulo Dybala, Claudio Marchisio, Giorgio Chiellini i Martin Caceres. Ekipa "Starej Damy" nie zamierza jednak składać broni, a jej największym atutem ma być uważna gra w obronie. W trwającym sezonie Ligi Mistrzów Juventus stracił tylko osiem bramek. Nie podoba mi się defensywny styl, ale jestem pod wrażeniem sposobu, w jaki Juventus go wdraża. Potrafi ponadto zaatakować i zdobywać gole - mówił przed wieczornym meczem trener Bayernu Pep Guerdiola.

Mistrzowie Niemiec najprawdopodobniej będą chcieli wykorzystać słabość rywala i zaatakują od samego początku. Zdaniem ekspertów, gospodarze zagrają w ustawieniu 4-1-4-1, gdzie wysuniętym napastnikiem będzie Robert Lewandowski, a na skrzydłach pomagać Polakowi będą Douglas Costa i Arjen Robben. W środku pola rządzić i dzielić będą Thomas Mueller i Thiago Alcantara.

Trener Juventusu zdaje sobie sprawę, że jego podopieczni staną przed arcytrudnym zadaniem. Będą musieli powstrzymać świetnie grających Bawarczyków (w tym sezonie Ligi Mistrzów strzelili już 19 goli) i przeprowadzić szybkie kontrataki. Bayern to drużyna, która kontroluje grę przez 60-70 procent czasu. Możliwe, że nie doceni nas, choć przeczuwam, że tak jak my mają dużo szacunku do rywala. Musimy być ostrożni i po prostu lepsi - mówił Massimiliano Allegri, opiekun Bianconeri.

Kibice włoskiej drużyny liczą, że ich zespół po raz kolejny zagra znakomity mecz na wyjeździe. W poprzednim sezonie tego typu spotkania zaprowadziły Juve do wielkiego finału LM.

Obydwa zespoły po raz dziesiąty zagrają ze sobą w Lidze Mistrzów. Do tej pory monachijczycy wygrywali czterokrotnie, a Juventus - trzy razy. Na stadionie w Monachium Juve rywalizowało poprzednio przed trzema laty: gospodarze triumfowali 2:0. Włosi bardziej pamiętają jednak potyczkę z listopada 2004, kiedy o zwycięstwie 1:0 przesądziła bramka Alessandro Del Piero w 90. minucie.

Wieczorne mecze rozpoczną się o godzinie 20:45.

(edbie)