Stefan Hula niespodziewanie wdarł się do drużyny skoczków narciarskich. Tydzień temu cieszył się z zespołem z trzeciego miejsca w mistrzostwach świata w lotach, a w sobotę z triumfu w Pucharze Świata w Zakopanem. "Tym razem byłem twardszy i nie płakałem" - przyznał.
Hula ma już 31 lat, a obecny sezon jest jego najlepszym w karierze. Od początku cyklu 2017/18 prezentuje się dobrze i po inauguracji w Wiśle przyznał, że ma nadzieję przekonać do siebie trenera Stefana Horngachera.
Austriak, choć przez ponad rok regularnie stawiał na Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyłę i Macieja Kota, to zwracał uwagę na wyniki Huli. Do drużyny włączył go na MŚ w lotach w Oberstdorfie, rezygnując z będącego w słabszej dyspozycji Kota. Zawodnik zaufania nie zawiódł i biało-czerwoni stanęli na najniższym stopniu podium.
W sobotę na Wielkiej Krokwi zastąpił Żyłę i to po jego próbie w drugiej grupie skoczków Polacy objęli prowadzenie, którego już nie oddali.
Jestem bardzo szczęśliwy. Ten sukces to dla mnie nowe doświadczenie, bo po raz pierwszy z drużyną stanąłem na najwyższym stopniu podium. W dodatku stało się to w Zakopanem. Potrzebuję trochę czasu, żeby to do mnie dotarło - podkreślił.
Emocje były niesamowite, ale tym razem byłem twardszy niż w Oberstdorfie i nie płakałem. To wspaniałe uczucie wygrać i słuchać hymnu - dodał.
Hula do ostatnich wyników podchodzi z pokorą. Zdaniem wielu skromnością, a także wyciągniętym w górę palcu po dobrym skoku, przypomina Adama Małysza.
Starałem się po prostu skupić na tym co trzeba, czyli przyjąć odpowiednią pozycję, pchnąć nogą i jak najdalej lecieć. Po każdym sukcesie trzeba twardo stąpać po ziemi, bo sukcesy nie przychodzą same. Ciężko na nie pracujemy, dajemy z siebie wszystko na treningach, aby móc je później odnosić - powiedział.
To był pierwszy w historii triumf Polaków w konkursie drużynowym w Zakopanem. Drugie miejsce w sobotę zajęli Niemcy, a trzecie Norwegowie. W niedzielę zostanie rozegrany konkurs indywidualny. Początek o godzinie 16.00.
(ph)