Na budowie Stadionu Narodowego w stolicy coraz więcej osób zwalnia się z pracy - alarmuje "Życie Warszawy". Przyczyną są kiepskie zarobki i opóźnienia w wypłacaniu pensji, sięgające nawet trzech miesięcy.
Miesiąc temu postanowili zastrajkować zbrojarze i cieśle. Podwykonawca, u którego się zatrudnili, nie płacił im ponad dwa miesiące. Nad podobnym krokiem zastanawiają się operatorzy żurawi, którzy narzekają, że zarabiają tylko 10 zł na godzinę.
Na innych budowach zarabia się o wiele więcej. U nas operator dźwigu zarabia średnio 2600 zł - mówi rzecznik Budimeksu Krzysztof Kozioł. Dodatkowo dostaje do 150 procent premii, czyli w dobrym miesiącu jest to około 6,5 tysiąca zł - wyjaśnia.
Źle dzieje się również u podwykonawców, zajmujących się konstrukcją stadionu. Budowlańcy pracują bez umów, czekają na płacę kilka miesięcy, nie wiedzą nawet, jak nazywa się ich firma.
Wykonawcą Stadionu Narodowego jest konsorcjum Alpine-PBG S.A.-Hydrobudowa Polska SA. Budowa podzielona jest na 12 sekcji. Każda z nich ma swojego wykonawcę, którym z reguły jest konsorcjum kilku firm. To ono zleca prace kolejnym podwykonawcom, a ci - jeszcze następnym. Tak tworzą się łańcuszki nawet sześciu, siedmiu spółek, a każda z nich na wysłanie pieniędzy następnej ma 14 dni. Pracownicy nie chcą czekać tak długo i rezygnują.
Konsorcjum Alpine-PBG S.A.-Hydrobudowa Polska SA zapewnia, że takie przypadki są incydentalne i nie mają wpływu na postępy budowy. Wszystko idzie zgodnie z planem. Budowa stadionu ma skończyć się w połowie 2011 roku i kosztować ponad 1,5 mld zł - podkreślają jego przedstawiciele.