Borussia Dortmund po raz kolejny pokonała Hannover 96, wygrywając u siebie 1:0 w 9. kolejce niemieckiej ekstraklasy piłkarskiej. W ostatnich sześciu spotkaniach z tym rywalem wicemistrz kraju odniósł komplet zwycięstw i strzelił 20 bramek.

Borussia przegrała tylko jedno z 10 ostatnich starć z drużyną z Hanoweru. W historii tych pojedynków dortmundczycy zdobyli już 98 bramek w 45 meczach. W całej Bundeslidze jest jeszcze tylko jeden zespół, któremu strzelali średnio więcej niż dwa gole na spotkanie - Augsburg. Jeszcze nigdy w ligowym meczu BVB z Hannoverem nie było bezbramkowego remisu, a sobotni był pierwszym, w którym padła tylko jedna bramka.

Choć nie było to ani spotkanie kluczowe, ani nawet z najsilniejszym rywalem, bilety na Signal Iduna Park skończyły się już kilka dni przed meczem. Wokół stadionu pojawiło się jednak więcej kibiców, niż dopuszczalne na tej arenie 80 645. Wiele osób przeciskało się przez tłum z tabliczkami "Suche Karte" (szukam biletu), inni z rezygnacją w głosie pytali, czy ktoś nie ma o jednej wejściówki za dużo.

Do składu gospodarzy powrócili niektórzy kontuzjowani zawodnicy, m.in. Turek Nuri Sahin, a także Sven Bender. Trener Juergen Klopp nie znalazł w wyjściowej jedenastce miejsca dla Jakuba Błaszczykowskiego (pojawił się na boisku w 66. minucie), za to od pierwszej minuty wystąpił Robert Lewandowski. Z kolei w ekipie rywali od początku zagrał Artur Sobiech - był to więc pojedynek dwóch "polskich dziewiątek".

Zgodnie z przewidywaniami, od początku spotkania inicjatywę miała Borussia. Efekt jej przewagi kibice zobaczyli już w trzeciej minucie, gdy za faul na Eriku Durmie sędzia podyktował rzut karny. Z zamianą go na bramkę nie miał problemu Marco Reus. Chwilę później za agresywny wślizg w nogi rywala żółtą kartką ukarany został Sobiech.

Kolejne minuty nie przynosiły zmian. Wprawdzie Borussia nie stwarzała groźnych okazji, za to goście rzadko opuszczali własną połowę. Osamotnionego z przodu Sobiecha nieustannie pilnowało dwóch stoperów i nawet gdy piłka do polskiego napastnika docierała, nie miał on szans uwolnić się spod ich opieki. Pierwszy celny, choć niegroźny, strzał udało mu się oddać dopiero w 45. minucie.

Niedługo po zmianie stron goście stworzyli wreszcie niebezpieczną sytuację. Niepilnowany tym razem Sobiech nie trafił jednak w bramkę po dośrodkowaniu Węgra Szabolcsa Husztiego. Po chwili swój zespół uratował bramkarz Roman Weidenfeller, w ostatniej chwili "zdejmując" piłkę z nogi polskiego napastnika kilka metrów od bramki.

W tym momencie uaktywnił się sektor 4,5 tysiąca kibiców gości, a niesieni tym dopingiem piłkarze poczynali sobie coraz śmielej. Mecz stał się znacznie bardziej otwarty, a kunsztem musieli wykazać się obaj bramkarze. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i dortmundczycy mogli cieszyć się z trzech punktów.

Trener Mirko Slomka zdecydował się na ściągnięcie z boiska najaktywniejszego w ekipie gości Sobiecha w 68. minucie. Lewandowski grał do końca meczu.

Borussia nie awansowała jednak na czoło tabeli Bundesligi, bowiem w rozgrywanym jednocześnie spotkaniu lider sprzed tej kolejki Bayern Monachium pokonał FSV Mainz 4:1, choć na przerwę podopieczni Josepa Guardioli schodzili przegrywając 0:1. Był to 34. kolejny mecz ligowy Bawarczyków, z którego schodzili z przynajmniej jednym punktem. Ostatnią porażkę ponieśli 28 października ubiegłego roku z Bayerem Leverkusen (1:2).