Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie ma wątpliwości: wynik badania próbki B potwierdził, że polski kajakarz Adam Seroczyński brał doping. Olimpijczyk zapowiada, że będzie się odwoływał. Równocześnie zapewnia, że jest niewinny i nie wie skąd w jego organizmie zakazana substancja. Ostateczna decyzja w jego sprawie - za dwa tygodnie.
Podczas badań w Pekinie we krwi polskiego kajakarza znaleziono niedozwolony środek - clenbuterol. Polak stanowczo zaprzeczał, że zażywał doping. Z niecierpliwością czekano więc wynik drugiej próbki. Niestety, okazał się pozytywny.
Dla kajakarza ta informacja to prawdziwy cios. Życie przewróciło mi się do góry nogami – przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM Tomaszem Sosnowskim. Przestałem wierzyć w cokolwiek, bo jak widać, wszystko jest możliwe.
Jednocześnie zapewnia, że nigdy nie brał niedozwolonych substancji. Moja gra w sporcie zawsze była czysta – zaznacza. Seroczyński jeszcze przed dzisiejszym werdyktem zdecydował, że ostatecznie kończy karierę. Życie się nie kończy, choć nie ukrywam, że łzy mi pociekły. Mam wspaniała rodzinę. Warto żyć dla niej.
Dlatego kajakarz chce walczyć, nawet gdyby była to tylko walka o odzyskanie dobrego imienia. Będę próbował to wyjaśnić, bo nie da mi to spać do końca życia - mówi reporterce RMF FM polski olimpijczyk:
Czy ma szansę? Przedstawiciele Polskiego Komitetu Olimpijskiego nie dają Seroczyńskiemu wielkich nadziei. Szef PKOl Piotr Nurowski przeciera oczy ze zdumienia i mówi, że potwierdził się najczarniejszy scenariusz. Podkreśla jednocześnie, że badania, które przeszedł sportowiec są niezwykle rzetelne, dlatego - niestety - trudno tu mówić o pomyłce.
Zawsze jest jednak jakaś szansa. Ostateczną decyzję w sprawie Seroczyńskiego podejmie Międzynarodowa Federacja Kajakarstwa. 21 września odbędzie się posiedzenie komisji dyscyplinarnej MKOl-u, na którym Seroczyński będzie miał okazję się wytłumaczyć i obronić. Będą mu towarzyszyć lekarz i trener.
Jeśli argumenty polskiego kajakarza nie będą wystarczające, czeka go dyskwalifikacja. Ale w obliczu zapowiedzi końca sportowej kariery będzie to raczej walka jedynie o honor.