​Właściciele platformy Cinkciarz.pl twierdzą, że funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji oraz prokuratorzy podczas przeszukań okradli ich na kilka milionów złotych. Zapowiadają zawiadomienie do Prokuratury Krajowej i ministra sprawiedliwości - informuje reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Prokuratura odpowiada, że wszelkie czynności przebiegły zgodnie z przepisami. Również CBŚP zabrało głos, wskazując, że "informacje zawarte w oświadczeniu spółki są nieprawdziwe".

Przeszukania prywatnych nieruchomości należących do właścicieli Cinkciarza.pl zakończyły się 30 grudnia. Z relacji członków zarządu spółki wynika, że jeszcze w październiku funkcjonariusze CBŚP mieli odłączyć system monitoringu obejmujący wnętrza jednego z domów i okolicy. Stało się to - jak czytamy w oświadczeniu zarządu spółki - "mimo wyraźnych sprzeciwów pełnomocnika prawnego, który podkreślał, że odłączenie kamer jest nieuzasadnione i narusza podstawowe standardy procedur".

Cinkciarz.pl wylicza straty

Jak przekonują właściciele Cinkciarza.pl, w protokołach z przeszukań nie uwzględniono ponad 1 miliona złotych w gotówce, ponad 850 tysięcy dolarów i 260 tysięcy euro.

Policjanci - według relacji właścicieli platformy Cinkciarz.pl - mieli też zabrać część pendrive’ów, na których znajdowały się portfele kryptowalutowe. Miało tam być prawie 500 bitcoinów.

"Zgromadzone mienie było pozyskane legalnie i stanowiło owoc naszej wieloletniej ciężkiej pracy" - podkreśla zarząd Cinkciarza.pl w swoim oświadczeniu.

W ich ocenie działania prokuratury i CBŚP miały wyłącznie charakter propagandowy.

"Pani prokurator zabezpieczyła około 500 prywatnych, używanych przedmiotów, głównie ubrań i butów, które nie mają żadnego związku z toczącym się postępowaniem. Około 95 proc. tych rzeczy stanowiły przedmioty damskie, co - naszym zdaniem - miało na celu stworzenie pozorów spektakularnej akcji i wprowadzenie opinii publicznej w błąd" - piszą właściciele platformy.

Czego żąda zarząd Cinkciarza.pl?

Zarząd Cinkciarza.pl zapowiedział złożenie zawiadomienia do Prokuratury Krajowej oraz ministra sprawiedliwości. Domaga się również natychmiastowego zawieszenia prokurator prowadzącej śledztwo do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy oraz odsunięcia od obowiązków wszystkich funkcjonariuszy CBŚP zaangażowanych w przeszukania.

Domagają się również zwrotu wszystkich prywatnych rzeczy, środków finansowych, wartościowych przedmiotów, pendrive'ów z bitcoinami oraz odblokowania kont bankowych należących do spółki Cinkciarz.pl.

Jak na te zarzuty odpowiada prowadząca śledztwo Prokuratura Regionalna z Poznania?

Śledztwo jest w toku. Czynności na miejscu były prawidłowo protokołowane. Jeśli te czynności budzą jakiekolwiek wątpliwości, stronie przysługuje prawo zaskarżenia ich przebiegu do sądu - usłyszał reporter RMF FM.

CBŚP odpowiada na zarzuty

"Z całą stanowczością dementujemy oskarżenia kierowane pod adresem funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji opublikowane w oświadczeniu na stronie internetowej spółki Cinkciarz.pl" - przekazało w piątek CBŚP za pośrednictwem swojego konta w serwisie X.

Wskazano, że w przeszukaniach miejsc, w których była prowadzona działalność gospodarcza podmiotów związanych z Cinkciarzem.pl, a także w miejscach prywatnych powiązanych z przedstawicielami firmy, uczestniczyły osoby reprezentujące spółki powiązane z firmą Cinkciarz.pl oraz wskazani pełnomocnicy.

"Osoby uczestniczące w czynnościach nie zgłosiły żadnych zastrzeżeń, a także nie złożyły zażalenia na te czynności, co zostało udokumentowane w podpisanych przez nie stosownych protokołach" - czytamy w komunikacie.

Śledztwo po zawiadomieniach KNF

Śledztwo w sprawie należącej do popularnego kantoru internetowego Cinkciarz.pl spółki Conotoxia prokuratura wszczęła na początku października ub. roku na wniosek Komisji Nadzoru Finansowego. Pierwsze zawiadomienie KNF dotyczyło ustawy o rachunkowości, a dokładniej internetowego systemu wymiany walut. Drugie - podejrzenia przestępstwa oszustwa w owym internetowym systemie wymiany walut. Ostatecznie oba wątki zostały połączone i są badane przez Prokuraturę Regionalną w Poznaniu.

Śledczy tłumaczyli, że sprawdzają, czy klienci serwisu wymiany walut zostali wprowadzeni w błąd co do przeznaczenia wpłacanych przez nich pieniędzy. Środki te miały, zamiast na wymianę walut, zostać wykorzystane do sfinansowania bieżącej działalności podmiotów należących do spółki.