Po ataku Rosji na Ukrainę większość rosyjskich sportowców jest na cenzurowanym. Zdarzyli się jednak i tacy, którzy potępili agresję Rosji na niepodległy kraj. 22-letni łyżwiarz szybki Władimir Semirunnij poszedł nawet o krok dalej - zadeklarował chęć reprezentowania Polski. Po odbyciu karencji - może wystąpić w biało-czerwonych barwach na rozpoczynających się w piątek mistrzostwach Europy w wieloboju w Heerenveen. "Ma ogromne ambicje" - mówi w rozmowie z Cezarym Dziwiszkiem z redakcji sportowej RMF FM dyrektor sportowy kadry polskich łyżwiarzy, Konrad Niedźwiedzki.

Na początku się nie cieszyliśmy

"Władek" - ochrzczony tak przez resztę kadrowiczów - zgłosił się w lipcu 2023 roku do kadry Polski z propozycją reprezentowania jej barw. 

Mimo że już wówczas był zawodnikiem z sukcesami (brązowy medal mistrzostw świata juniorów i srebrny medal w wieloboju klasycznym), Konrad Niedźwiedzki przyznał w rozmowie z RMF FM, że na początku była to dla związku kłopotliwa sytuacja.

Rzeczywiście był to skomplikowany przypadek, ze względu na sytuację za naszą wschodnią granicą. Bardzo długo o tym dyskutowaliśmy i rozmyślaliśmy, jakie może to mieć długofalowe korzyści i konsekwencje. To nie było tak, że my czekaliśmy i cieszyliśmy się, że takie zapytanie do nas wpadło - opowiada dyrektor sportowy w Polskim Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

Szukaliśmy sparingpartnera

Władimir Semirunnij to wieloboista - jedyny z mężczyzn, który będzie reprezentował Polskę w tej konkurencji w mistrzostwach Europy w Heereenven. 

Od początku było jasne, że jeśli związek zdecyduje się przyjąć jego ofertę, nie dołączy on do kadry od razu, ale dopiero po odbyciu karencji. W tym wypadku karencja oznacza nic innego jak przymusową przerwę, do odbycia której sportowca zobowiązuje macierzysta federacja, jeśli ten chce reprezentować inny kraj. 

Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego zaproponował 12 miesięcy - rosyjski obstawał przy 24. W tym czasie Semirunnij nie mógł startować w żadnych oficjalnych zawodach. Przydał się więc jako sparingpartner.  

Poszukiwałem wtedy sparingpartnerów dla naszych wieloboistów. Właśnie tutaj, na dłuższych dystansach, mieliśmy problemy. Szukałem zawodników, którzy chcieliby do nas przyjść, choćby w Holandii (...) Oczywiście wtedy był jeszcze Paweł Abratkiewicz (ówczesny trener polskiej kadry - przyp.red.), który wcześniej pracował w Rosji i znał Władimira, więc to było dosyć łatwe. (...) Na początku Władimir był po prostu sparingpartnerem, którego potrzebowaliśmy, a z biegiem czasu chciał zrobić wszystko i my również, aby wzmocnić naszą reprezentację - mówi w rozmowie z RMF FM Konrad Niedźwiedzki.

W czerwcu z pomocą zawodnikowi i PZŁS przyszła Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU), która na kongresie ustaliła ostateczną długość karencji na 14 miesięcy. To oznaczało, że od 17 grudnia "Władek" mógł już startować w barwach Polski i ścigać się w krajowych mistrzostwach w grudniu.

Wejście smoka "Władka" - (prawie) rekord Polski

Kilka dni przed Bożym Narodzeniem w Tomaszowie Mazowieckim rozegrano mistrzostwa Polski w wieloboju. Walka toczyła się nie tylko o dobre nastroje przed styczniowym czempionatem Europy w Heerenveen, ale przede wszystkim o kwalifikację - bilet do Holandii mógł wywalczyć tylko zwycięzca. 

I w pierwszym starcie mistrzem Polski w wieloboju został ... Rosjanin Władimir Semirunnij. Czas 13:18.89 dał mu nie tylko złoto i wygraną nad Szymonem Palką, którego wcześniej był sparingpartnerem, ale także nowy rekord kraju - o ponad sekundę lepszy od dotychczasowego. 

Niestety - ze względu na to, że "Władek" nie doczekał się jeszcze polskiego obywatelstwa - wynik nie został uznany. Ale niewątpliwie pokazał, że w zawodniku drzemie ogromny potencjał. 

Tacy zawodnicy, którzy zaistnieli w juniorach, mają szansę się przebić - prędzej czy później. Władimir ma ogromne ambicje. Myślę, że większe niż to, czego od niego teraz oczekujemy. On chce dużo, dużo więcej. Takich zawodników ze świecą szukać! - przyznaje Konrad Niedźwiedzki.

Do Cortiny d'Ampezzo tylko z obywatelstwem. "Kompletujemy dokumenty"

Mistrzostwa Europy w łyżwiarskim wieloboju w Heerenveen będą dla Władimira Semirunnija pierwszym startem międzynarodowym. Może także wystąpić w marcowych mistrzostwach świata na dystansach w Hamar.

Nie może natomiast zaprezentować się w igrzyskach olimpijskich, bo nie ma polskiego obywatelstwa. Najbliższe, w Cortinie d'Ampezzo będą jednak dopiero za rok, więc jest bardzo prawdopodobne, że formalności uda się załatwić z dużym wyprzedzeniem.

Kompletujemy wszystkie dokumenty, to bardzo długo trwa. Natomiast liczę, że uda się to zrobić do połowy, może do końca stycznia. I później wyniki, które "przejedzie" oraz nasze poparcie, pozwolą prezydentowi podjąć decyzję w miarę szybko - zapowiada w RMF FM dyrektor łyżwiarskiej kadry.

Od piątku mistrzostwa Europy

Mistrzostwa Europy w łyżwiarskim wieloboju w Heerenveen rozpoczną się w piątek i potrwają do niedzieli. Weźmie w nich udział dziewięcioro reprezentantów Polski.

Sprinterzy: Andżelika Wójcik, Kaja Ziomek-Nogal, Karolina Bosiek, Damian Żurek, Patryk Michalski i Marek Kania.

Wieloboiści: Natalia Jabrzyk, Olga Piotrowska i Władimir Semirunnij.

W rozmowie z Cezarym Dziwiszkiem Konrad Niedźwiedzki przyznaje, że każdy medal w ME potraktuje jako miłą niespodziankę. Damian Żurek, Piotr Michalski i Marek Kania, którzy przywozili krążki z imprez tej rangi w poprzednich latach, szykują formę na końcówkę lutego i marzec, kiedy odbędą się: Puchar Świata w Tomaszowie Mazowieckim i mistrzostwa świata na dystansach w Hamar. 

Za to od początku sezonu w świetnej formie są panie. Przede wszystkim Kaja, która wróciła po przerwie macierzyńskiej, a już ma złoty medal w Pucharze Świata. Dwa medale zdobyła Andżelika Wójcik. Myślę, że dziewczyny są w trochę lepszym momencie, bo już są w wysokiej formie - kończy Konrad Niedźwiedzki.

Opracowanie: