Piłkarskie mistrzostwa Europy i Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro - to najważniejsze sportowe imprezy 2016 roku. Co ważne, w obu imprezach mieliśmy do czynienia z pięknymi chwilami zafundowanymi nam przez biało-czerwonych sportowców. Kilka z tych historycznych momentów było wyjątkowo wzruszających.
To bez wątpienia był wyjątkowy moment. Konkurs rzutu młotem na igrzyskach w Rio de Janeiro był popisem jednej aktorki i absolutnej dominatorki w tej konkurencji - Anity Włodarczyk. Tak właśnie zwyciężają najwięksi. Włodarczyk zdobyła olimpijskie złoto, którego efekt spotęgował dodatkowo nowy rekord świata. Anita przekroczyła granicę osiemdziesięciu metrów rzucając młotem na odległość 82,29 m. Zaledwie dwa tygodnie później Włodarczyk jeszcze bardziej wyśrubowała rekord na mityngu w Warszawie. Wynik 82,98 m oznacza, że przed Polką stoi kolejna bariera do pokonania.
Pięcioboistka Oktawia Nowacka to sportowiec, którego przed igrzyskami w Brazylii znali tylko najbardziej "wykształceni" sportowo kibice. Nowacka dopiero w maju, trzy miesiące przed igrzyskami, wróciła do pełnych treningów. Wcześniej zmagała się z kontuzją rozcięgna podeszwowego. W poprzednich latach często borykała się poważnymi urazami. Mimo wielu przeciwności, do rywalizacji w Rio de Janeiro przygotowała się perfekcyjnie. Przed decydującą konkurencją - biegiem ze strzelaniem - była liderką. Na metę dotarła jako trzecia. Choć nie obroniła złota, to jej medal był jedną z największych biało-czerwonych niespodzianek w Brazylii.
Osiem lat to w sporcie szmat czasu. W życiu także, ale w sporcie szczególnie. Właśnie po takim czasie na olimpijskie podium wróciła Maja Włoszczowska. Podobnie jak w Pekinie w 2008 roku, w Rio zdobyła srebro w kolarstwie górskim. Ją też w poprzednich latach prześladował pech. Poważna kontuzja wyeliminowała Włoszczowską ze startu na igrzyskach w Londynie w 2012 roku. Nieszczęścia zdarzały się Mai także podczas Mistrzostw Świata czy Europy. Defekty, awarie, kontuzje - nic nie załamało naszej zawodniczki. Nagrodą było olimpijskie podium w Rio.
Olimpijski wyścig kolarski ze startu wspólnego miał być prawdziwą próbą sił. Trudna, bardzo wymagająca trasa okazała się, zgodnie z zapowiedziami, niezwykle selektywna, ale i niebezpieczna. Zjazdy były wyjątkowo trudne. Może nawet zbyt ekstremalne. To właśnie na ostatnim zjeździe wywrócili się jadący z przodu stawki Vincenzo Nibali i Kolumbijczyk Sergio Henao. Jadący z nimi Rafał Majka ominął ich i pomknął do mety. Dopiero na ostatniej prostej Polaka prześcignęli Belg Greg van Avermaet i Duńczyk Jacob Fuglsang. Majka zdobył brąz.
Na ten medal liczyliśmy podobnie jak na złoto Anity Włodarczyk. Polki nie zawiodły, a cały finałowy wyścig rozegrały po mistrzowsku. Zaczęły spokojnie i utrzymywały drugą lokatę za Brytyjkami. Jednak ostatnie 500 metrów był popisem zdolności naszych pań. Biało-czerwone zwiększyły rytm, zaczęły płynąć szybciej. Rywalki nie były w stanie na to zareagować. Świetny finisz dał na mecie blisko sekundę przewagi nad drugim miejscem.
Turniej we Francji w końcu nie był dla polskich kibiców pasmem rozczarowań. Piłkarze Adama Nawałki dali nam powody do radości i dumy. Byli też gwarantem wielkich emocji i to aż przez pięć wieczorów. Polacy dopiero w ćwierćfinale ulegli późniejszym Mistrzom Europy - Portugalczykom, po rzutach karnych. Wcześniej w ten sam sposób wyeliminowaliśmy Szwajcarię. W grupie pokonaliśmy Ukrainę i Irlandię Północną oraz zremisowaliśmy z Niemcami. Mądra, wyważona i skuteczna gra - to były atuty reprezentacji. Jesienią po Euro nie wszyscy wrócili, jak na razie, do najwyższej formy, a selekcjoner musiał zmierzyć się z kryzysem w reprezentacji. Wydaje się, że ta grupa zawodników i sztab szkoleniowy zdali również ten test. Kolejny mecz kadry w marcu, ale na razie Polacy są na dobrej drodze na Mundial w 2018 roku.
(łł)
