Polscy siatkarze przegrali z Francuzami 0:3 (27:29, 30:32, 20:25) w półfinale turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Oznacza to, że tym razem nie mają już szans na wywalczenie olimpijskiej przepustki - bezpośredni awans do Rio uzyska bowiem tylko zwycięzca turnieju w Berlinie, czyli Francuzi lub Rosjanie, którzy zmierzą się w niedzielnym finale. Biało-czerwoni powalczą natomiast z Niemcami o trzecią lokatę i prawo walki o olimpijski paszport w majowym turnieju w Japonii.
Wygrać z Francją będzie bardzo, bardzo trudno - mówił przed półfinałowym starciem Bartosz Kurek. I miał rację. "Trójkolorowi" są przez wielu ekspertów uważani obecnie za najlepszą drużynę na świecie.
Stawka meczu była olbrzymia. Ten, kto wytrzyma to lepiej psychicznie, wygra - mówił statystyk kadry Oskar Kaczmarczyk.
Jedno było jednak pewne już przed spotkaniem: w wypełnionej po brzegi Max-Schmeling-Halle biało-czerwoni mogli czuć się jak u siebie. Na trybunach setki polskich kibiców, hymn odśpiewany przez nich a capella, gromki doping od pierwszej do ostatniej piłki meczu.
Trenerzy drużyn nie eksperymentowali i posłali na boisko swe najmocniejsze składy.
To, że stawka meczu jest ogromna, a nerwy są napięte do granic możliwości, było widać już po pierwszych akcjach. Po jednej z nich piłka poleciała w kierunku polskich statystyków. Libero Francuzów Jenia Grebennikov chciał odebrać, ale uznał, że przeszkadza mu Robert Kaźmierczak. Nie odbił piłki i rozpętała się burza. Francuzi skoczyli do Polaków. Sytuację uspokoił sędzia, ale Earvin Ngapeth, największa gwiazda "Trójkolorowych", podchodząc do zagrywki, rzucił jeszcze parę słów w stronę polskich statystyków.
Set był niezwykle wyrównany i trwał ponad pół godziny. Francuzi znaleźli receptę na Bartosza Kurka, którego nie tylko blokowali, ale także podbijali. Atakujący Asseco Resovii Rzeszów miał tylko 25-procentową skuteczność, dlatego Grzegorz Łomacz uaktywnił przyjmujących - Michała Kubiaka i Mateusza Mikę. Rywale mieli za to w swoich szeregach niezwykle skutecznego Kevina Tillie (86 proc.) i Antonina Rouziera (58 proc.).
Polacy mieli w tej odsłonie trzy piłki setowe, żadnej nie wykorzystali. Francuzi potrzebowali natomiast tylko jednej i pierwszą partię wygrali 29:27.
Wydawało się, że większych nerwów być już nie może, ale w drugim secie siatkarze zapewnili kibicom jeszcze bardziej emocjonujący spektakl. Walka toczyła się o każdą piłkę, nikt nie chciał odpuścić, a przy siatce rozgrywał się pojedynek na słowa.
W tej odsłonie Francuzi mieli aż osiem setboli, a w wykorzystaniu ostatniego pomógł im Mateusz Mika, który w ataku uderzył w aut. Mistrzowie Europy zwyciężyli 32:30.
Trzeci set przebiegł (niestety) zupełnie inaczej niż dwie pierwsze partie. Polscy siatkarze próbowali wprawdzie walczyć, ale Francuzi już bawili się na boisku, byli lepsi w każdym elemencie. Były momenty, kiedy odskakiwali biało-czerwonym aż na osiem punktów (16:8, 19:11). W naszym zespole punktował nawet... libero Paweł Zatorski, niewiele dały też zmiany. Podopieczni Stephane’a Antigi przegrali trzeci set do 20, a tym samym cały mecz 0:3.
Polska - Francja: Zobacz zapis relacji na żywo!
W niedzielę biało-czerwoni zagrają z Niemcami o trzecie miejsce w turnieju i nie mogą już pozwolić sobie na potknięcie.
Bezpośredni awans do igrzysk w Rio uzyska zwycięzca turnieju, zaś zespoły z drugiego i trzeciego miejsca dostaną jeszcze jedną szansę na wywalczenie olimpijskich paszportów - w turnieju interkontynentalnym, który rozegrany zostanie w maju w Japonii.
Niedzielna porażka biało-czerwonych z Niemcami oznaczałaby więc 4. miejsce w turnieju i koniec marzeń o występie na igrzyskach w Rio.
Obie drużyny grały ze sobą już w piątek - lepsi okazali się wówczas Niemcy, którzy wygrali 3:2.
Francuzi, którzy od maja 2015 roku przegrali tylko jeden mecz, a po drodze triumfowali w Lidze Światowej i mistrzostwach Europy, w finale berlińskiego turnieju zmierzą się z Rosjanami. "Sborna" w swoim meczu półfinałowym pokonała Niemców 3:1 (31:33, 25:22, 25:19, 26:24).
Spotkanie to stało na niezwykle wysokim poziomie. Pierwszy set trwał aż 43 minuty i zakończył się dopiero przy stanie 33:31 dla gospodarzy.
Jak dotąd to jeden z najpiękniejszych meczów, jakie widziałem. Cudo! - komentował na Twitterze trener AZS Politechniki Warszawskiej Jakub Bednaruk.