Minęło pół roku odkąd zmienił się trener reprezentacji Polski biathlonistów. Anders Bratli zastąpił na tym stanowisku Adama Kołodziejczyka. Zmieniły się nieco metody treningowe, a więc zmieniają się także cele. Reprezentacja chce krok po kroku wspinać się w światowej stawce. O tym, co się zmieniło i na co będzie stać zawodników opowiedział nam nasz kadrowicz Łukasz Szczurek.
Kadra biathlonistów próbuje podnieść się z dołka i zaznaczyć swoją obecność na arenie międzynarodowej. W nowym trenerze zawodnicy doceniają przede wszystkim zmianę podejścia.
Kiedy patrzę wstecz, to rzuca mi się w oczy, że trener doskonale wkomponował się w naszą drużynę. Można liczyć na niego w każdej sprawie, bo jest dostępny 24 godziny na dobę. Scalił mocno grupę. Czujemy się jak jedna drużyna i bardzo nam to pomoże w sezonie - mówi nam polski biathlonista Łukasz Szczurek.
Jeśli chodzi o same treningi, trener dużo czasu poświecił na szkolenie techniki. Trudno było ukrywać, że polscy biathloniści właśnie w aspektach technicznych odstawali od reszty stawki. Żeby jednak osiągnąć wyznaczone cele, Anders Bratli musiał zwiększyć objętość treningów.
Mamy więcej ćwiczeń stabilizacyjnych, przystosowanych do naszej techniki biegu. Cała grupa docenia, jak dużo nowości trener wniósł do naszego treningu - mówi Szczurek.
Przygotowania do sezonu odbyły się zgodnie z planem. Przez pandemię zawodnicy musieli trenować głównie w kraju, ale nie odbiło się to negatywnie na jakości przedsezonowych przygotowań.
Nowością jest też mocne dbanie o zdrowie. Gdy tylko pojawią się jakieś niepokojące objawy, trener reaguje. Wtedy nie ma mowy o wychodzeniu na zewnątrz. Trening odbywa się w pomieszczeniu do momentu, w którym doprowadzi się swoje zdrowie do porządku - mówi polski biathlonista.
Zawodnicy są teraz w trakcie trzytygodniowej przerwy od reprezentacyjnych zgrupowań. Nie jest to jednak przerwa od treningów i przygotowań. Kadrowicze przeszli badania wydolnościowe i medyczne. W pozostałym czasie trenowali; nawet dwa razy dziennie. Zatem czas przerwy od zgrupowań niewiele różnił się od obozów przygotowawczych.
Jeśli mamy tylko jeden trening dziennie, to same zajęcia są wtedy długie. Wykonujemy pracę zbliżoną do tego, co na obozach. Każdy z zawodników chciałby już być na nartach i przygotowywać się do pierwszych startów w warunkach śniegowych - nie może doczekać się Szczurek.
Pół roku treningów z nowym szkoleniowcem nie spowoduje jednak ogromnego skoku jakościowego w reprezentacji. Zawodnicy podkreślają, że czeka ich jeszcze sporo pracy.
Nie możemy obiecać, że będziemy walczyć o pierwszą dwunastkę. Wiemy, na jakim poziomie byliśmy w poprzednim sezonie. Na pewno chcielibyśmy włączyć się w rywalizację nie o miejsca 17-20, ale o 14-16. Była by to fajna sprawa, która pokazałaby, że idziemy do przodu. Mam nadzieję, że w sztafecie uzyskamy też jakieś zaskakujące miejsca. Skoro udawało nam się być na trzynastym miejscu, to dlaczego nie myśleć o okolicach dziesiątego - realnie ocenia sytuację Szczurek.