Szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego Stanisław Stefan Paszczyk nie zamierza podać się do dymisji. Przeciwnie, uważa, że jako jedyny robi coś dla polskiego sportu. Tym samym kolejny raz zaprzeczył informacjom prezydenta jakoby zrezygnował ze stanowiska.
Wczoraj prezydent przyjął Paszczyka w swoim pałacu. Niestety spotkanie nie dało żadnego efektu, przynajmniej dla opinii publicznej. Tak jak przedwczoraj prezydent ochoczo i chętnie opowiadał dziennikarzom o dymisji Paszczyka tak wczoraj zamilkł i unikał spotkań z reporterami. Głosu udzielał jedynie prezes tak relacjonując słowa prezydenta: Powiedział, że pytany o to, co on na to, że ja takie oświadczenie złożyłem, przyjąłby do wiadomości szanując moją decyzję.
Problem jednak w tym, że pytanie dziennikarzy brzmiało zupełnie inaczej, a mianowicie, czy Paszczyk powinien podać się do dymisji. Inaczej też odpowiadał prezydent: On podjął decyzję, że rezygnuje. To nadal stawia nas w martwym punkcie tej rozgrywki - rozgrywki tym trudniejszej do rozgryzienia, że tych dwóch panów łączy wspólna przeszłość.
Paszczyk był wiceministrem młodzieży i sportu w resorcie kierowanym przez Kwaśniewskiego, znanym działaczem i dobrym kolegą obecnego prezydenta. Czy zatem coś między obydwoma panami zaszło i prezydent zachciał zasugerować Paszczykowi rezygnację czy też źle zinterpretował żale kolegi dotyczące kondycji naszego sportu? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że prezydent podał informację o dymisji, a prezes Paszczyk do dymisji się nie podał.