Polska przegrała w Nantes z Brazylią 24:28 (11:16) w swoim drugim meczu grupy A mistrzostw świata piłkarzy ręcznych. Kolejnym rywalem biało-czerwonych będą w poniedziałek Rosjanie.
Sobotni występ Polaków był o wiele słabszy w porównaniu do czwartkowej przegranej z Norwegią 20:22. Te dwie porażki najprawdopodobniej przesądzają o tym, że Polaków zabraknie w 1/8 finału. Do rozegrania mają jeszcze trzy spotkania, a ich rywalami będą: Rosja, outsider Japonia oraz obrońca tytułu i gospodarz turnieju Francja. Ewentualna strata punktów w konfrontacji ze "Sborną" definitywnie przekreśli szanse na awans biało-czerwonych, bo trudno liczyć na sukces w pojedynku z ekipą "Trójkolorowych".
Sobotnie spotkanie Polacy rozpoczęli fatalnie. Mistrzowie Ameryki prowadzili 5:0 i dopiero w ósmej minucie stracili pierwszego gola. Co prawda drużyna Dujszebajewa kilkakrotnie miała szanse na zniwelowanie strat, ale w decydujących momentach zawodnicy razili nieskutecznością i popełniali żenujące błędy. Wynikały one prawdopodobnie z wielkiej nerwowości w poczynaniach piłkarzy.
Jedynym jaśniejszym punktem w polskim zespole był Paweł Paczkowski, który dopiero co zaleczył kontuzję. Słabo spisywała się obrona, a w ataku dochodziło do przedziwnych zagrań, które niczego dobrego nie przynosiły. Eksperyment z dwoma obrotowymi i wycofaniem bramkarza też się nie sprawdził. Tym razem Adam Malcher, bardzo chwalony za swój występ przeciwko Norwegom, nie był tak dobrze dysponowany i lepsze od niego statystyki w bramce zaliczył Adam Morawski.
Brazylijczycy po początkowym mocnym uderzeniu potem umiejętnie pilnowali wyniku. W ich szeregach trudny do zatrzymania był grający w Orlenie Wiśle Płock Jose Guilherme Toledo, który w całym meczu zaliczył osiem trafień. W 23. minucie rywale Polaków wygrywali już nawet 14:7. Tuż przed przerwą trzy trafienia Paczkowskiego i jedno Michała Daszka pozwoliły nieco zmniejszyć straty i pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 11:16.
W drugiej połowie gra się wyrównała, ale straty z pierwszej cały czas się utrzymywały. Za każdym razem, gdy wydawało się, że Polacy się przełamią, znów dochodziło do prostych błędów, gubienia piłki, niecelnych podań, a dodatkowo w bramce rywali świetnie spisywał się Maik Santos.
Gdy pięć minut przed końcem mistrzowie Ameryki ponownie objęli siedmiobramkowe prowadzenie (26:19), było jasne, że trudno będzie uratować choćby punkt. Tymczasem biało-czerwoni zaskoczyli przeciwnika, zdobyli cztery gole z rzędu (w tym dwa Łukasza Gieraka) i na półtorej minuty przed końcowa syreną było już tylko 23:26. Iskierka nadziei zgasła równie szybko jak się pojawiła i druga porażka Polski na MŚ stała się faktem.
APA