Polska przegrała w Warnie z Argentyną 2:3 w swoim szóstym meczu mistrzostw świata siatkarzy. To pierwsza porażka biało-czerwonych. Polacy wygrali pierwszego seta 25:16, ale w drugim secie ulegli Argentyńczykom 19:25, a w trzecim - 23:25. W czwartym secie triumfowali biało-czerwoni - 25:23. W decydującym secie, po zaciętej walce, Polscy przegrali 14:16.
Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 19:40.
Polska: Piotr Nowakowski, Artur Szalpuk, Bartosz Kurek, Jakub Kochanowski, Aleksander Śliwka, Fabian Drzyzga, Paweł Zatorski (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Damian Schulz, Mateusz Bieniek, Bartosz Kwolek.
Argentyna: Maximiliano Cavanna, Cristian Poglajen, Agustin Loser, Sebastian Sole, Facundo Conte, Bruno Lima, Alexis Gonzalez (libero) oraz Luciano De Cecco, Tomas Lopez, Jose Luis Gonzalez, Lisandro Zanotti, Pablo Crer, Martin Ramos, Ignacio Fernandez (libero).
Zespół Vitala Heynena jako jeden z dwóch uczestników mundialu, awansował do drugiej rundy z kompletem punktów. Argentyńczycy przeszli do tej fazy z dwoma zwycięstwami i sześcioma punktami, a ich szanse na awans do "szóstki" są znikome.
Dokładnie cztery lata temu Polacy pod wodzą Stephane'a Antigi wywalczyli złoty medal czempionatu globu, pokonując w finale Brazylijczyków 3:1. W piątek w zespole Vitala Heynena wystąpiło czterech zawodników, którzy triumfowali w Katowicach. Piąty z tego grona, który jest obecnej kadrze, Michał Kubiak, pojedynek z Argentyną oglądał w hotelu. Przyjmujący od kilku dni zmaga się z przeziębieniem i sztab szkoleniowy postanowił, że lepiej, aby w piątek odpoczywał i wracał do sił przed kolejnymi spotkaniami. W roli kapitana zastąpił go Mateusz Bieniek.
W wyjściowym składzie z kolei w miejsce Kubiaka pojawił się Aleksander Śliwka. Błyskawiczny przebieg pierwszego seta sugerował, że biało-czerwoni bez problemu poradzą sobie bez swojego lidera. Obrońcy tytułu odskoczyli od razu - od stanu 1:1 zdobyli cztery punkty z rzędu przy zagrywce Piotra Nowakowskiego, który w międzyczasie popisał się asem.
Przy prowadzeniu 9:3 były gracz PGE Skry Bełchatów Facundo Conte zaatakował, przepychając piłkę po bloku rywali na aut. Sędziowie pierwotnie przyznali punkt ekipie z Ameryki Południowej. Zgodnie z przepisami dotyczącymi takich zagrań (w czwartek je uściślono, ponieważ w pierwszej rundzie inne zasady obowiązywały w grupach rywalizujących w Bułgarii, a inne w tych we Włoszech) punkt należał się w tej sytuacji Polakom. Gdy więc arbiter po wideoweryfikacji nie zmienił zdania, wzburzony Heynen zaczął protestować i kłócić się. Po naradzie ze swoim asystentem Dominikańczyk Yuri R. Ramirez Ortiz zmienił jednak decyzję.
Największym atutem biało-czerwonych był w tej odsłonie serwis, z którym kompletnie nie radzili sobie przeciwnicy. Polacy nie zdobywali może zbyt wiele punktów bezpośrednio z zagrywki, ale kłopoty z przyjęciem Argentyńczyków pozwoliły im na stawianie skutecznych bloków. Udało im się to sześć razy. W ten sposób też partię zakończyli Bieniek i Śliwka, którzy zatrzymali Jose Luisa Gonzaleza.
Potem jednak niespodziewanie zaczęły się schody. Do połowy drugiej odsłony trwała przeważnie walka punkt za punkt. Gdy na zagrywce stanął Luciano De Cecco, od stanu 14:14 ekipa z Ameryki Południowej zdobyła pięć kolejnych punktów.
Po stronie faworytów zaczęły się jednak mnożyć błędy - niedokładne przyjęcie i brak skuteczności w ataku. Szkoleniowiec Polaków wymieniał zawodników na każdej pozycji poza libero, ale nie przynosiło to rezultatu.
Po drugiej stronie brylowali zaś Cristian Poglajen, Sebastian Sole i Gonzalez. Set zakończył się autowym atakiem Jakuba Kochanowskiego.
Zła passa trwała w kolejnej odsłonie (4:8). Przy stanie 9:11 kontuzji biodra doznał Tomas Lopez, który po kilku minutach co prawda wstał o własnych siłach, ale chwilę później został zmieniony. Osłabienie nie wytrąciło z rytmu Argentyńczyków. Co prawda Polacy doprowadzili do remisu 12:12, ale potem znów pozwolili odskoczyć rywalom. Przy stanie 16:21 zgromadzeni na trybunach sympatycy biało-czerwonych chowali głowy w dłoniach.
Nie pomogła także puszczona przez miejscowego DJ-a popularna piosenka "Miłość w Zakopanem". Nadzieję w serca polskich kibiców wlał jeszcze pościg podopiecznych Heynena w końcówce tej partii. Ze stanu 20:24 zmniejszyli stratę do punktu, w czym udział miał Śliwka, który w tej części był główną siłą w ataku Polaków. Marzenia o wygraniu tego seta przerwał jednak Lisandro Zanotti.
Emocjonujący przebieg miała czwarta odsłona, która także zaczęła się po myśli podopiecznych Julio Velasco (10:8). Sygnał do odrabiania strat w tym secie i całym meczu dał Nowakowski, który najpierw popisał się pojedynczym blokiem, a następnie razem ze Śliwką zatrzymał jednego z rywali. Chwilę później Polacy znów byli pod ścianą (17:20). W trudnej końcówce pokerową zagrywką popisał się Heynen, który wprowadził na pole serwisowe Damiana Schulza przy stanie 23:22. Ten najpierw zaserwował tak mocno, że przechodzącą piłkę skończył Artur Szalpuk, potem posłał asa, a następnie Szalpuk obił blok w kontrataku.
Najwięcej dramaturgii przyniósł jednak tie-break. Po tym jak zablokowany został Dawid Konarski, Argentyńczycy prowadzili 5:3. Gdy gra się wyrównała, coraz bardziej zaczęły na pierwszy plan wychodzić emocje po obu stronach, zwłaszcza gdy przy kolejnych challenge'ach trzeba było bardzo długo czekać na wyświetlenie akcji. Choas udzielił się sędziom, którzy nie kontrolowali sytuacji, a mając kłopot z oceną sytuacji nakazali powtórzenie akcji. Przy linii bocznej coraz bardziej wzburzeni byli też trenerzy.
Po drugiej ze spornych sytuacji biało-czerwoni objęli prowadzenie 12:10, a po skutecznym bloku Kochanowskiego prowadzili 14:11. Seria błędów sprawiła jednak, że, mimo trzech meczboli Polaków, rozpędzona Argentyna odrobiła stratę z nawiązką. Mecz zakończyło obicie rąk blokujących biało-czerwonych przez jednego z rywali.
Tym samym na 11 meczach zakończyła się zwycięska passa Polaków, którzy wygrali pięć wcześniejszych spotkań w MŚ oraz sześć meczów towarzyskich i sparingów.
W sobotę czeka ich mecz z Francuzami, którzy mają już tylko teoretyczne szanse na awans do trzeciej rundy.
(ph)