Panczenista Piotr Michalski na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie dwukrotnie był blisko olimpijskiego podium. Teraz szykuje się do kolejnego zimowego sezonu. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim opowiedział o tym, jaką rolę w treningach i zgrupowanie odgrywa współpraca pomiędzy zawodnikami. Mówił też, jakie jeszcze ma cele związane z łyżwiarstwem i co chciałby robić po zakończeniu kariery.

Łyżwiarstwo to sport na wskroś indywidualny. Oczywiście, mamy rywalizację drużynową, ale w tej dyscyplinie to jednostka jest najważniejsza. Przynajmniej podczas zawodów, bo treningi to już zupełnie inna sprawa. Długie zgrupowania, zajęcia na lodzie. Tu współpraca i umiejętność odnalezienia się w grupie jest kluczowa. Potwierdza to Piotr Michalski.

Tyle wyjeżdżamy, tyle czasu spędzamy razem w jednych pokojach, że zgranie się w grupie jest bardzo ważne. Każdy potrzebuje też własnej przestrzeni, ale współpraca na treningach jest bardzo ważna. Czasami trzeba zrozumieć się bez słów. To już sobie wypracowaliśmy przez lat. Ekipa jest coraz młodsza. Okazało się, że teraz jestem najstarszy, a przecież jeszcze niedawno byłem najmłodszy. Cieszę się, że grupa jest zgrana, a nowe osoby potrafią się ładnie wdrożyć. Uprawiamy sport indywidualny, ale na treningach pracę trzeba wykonać razem i nie jest to praca lekka. Czasami nie wytrzymujesz tego tempa. Mnie też to dotyczy, ale tak to jest w tym ciężkim okresie treningów - tłumaczy w RMF FM. 

Nasz panczenista dodaje, że przez lata funkcjonowania w grupie zmieniła się jego rola. Kiedyś był jednym z najmłodszych. Teraz powoli staje się weteranem męskiej reprezentacji.

Potrzebowałem chwili, żeby to dotarło i żeby to zaakceptować. Z drugiej strony wiecznie nie będę młody. Jak zaczynałem to był Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki, Jan Szymański, Artur Waś. Teraz jeden jest w biurze związku, drugi jest moim trenerem. Taka jest kolei rzeczy. Fajnie, że jest ta ciągłość, a nowe osoby też potrafią się pokazać z dobrej strony, mają pazur - ocenia gość RMF FM.

"Łatwo się nie poddam"

Doświadczony łyżwiarz pozostaje bardzo młodym człowiekiem. Michalski nie ma jeszcze 30 lat.

Mój rocznik pozwala mi wierzyć, że ciągle najlepsze przede mną. Na pewno nie czuję się stary. Co prawda drobne urazy się pojawiają częściej niż kiedyś, ale czego się spodziewać, skoro niebawem minie 20 lat od mojego pierwszego startu oficjalnego na łyżwach. Wypada zacząć płacić za swoją karierę w jakiś sposób - przyznaje. Ja łatwo się nie poddam. Jestem uparty. Będę walczył o dobre wyniki. Czuję, że mimo niespełna 30 lat mam ciągle braki i wiem, że stać mnie na wiele więcej. Ocierałem się już o olimpijskie medale więc ta nadzieja we mnie cały czas żyje i chcę tak budować swoją pewność siebie na najbliższych kilka lat - dodaje.

Nasz sprinter nie ma jeszcze w planach końca kariery. Ale czy powolutku przygotowuje się na taki scenariusz i planuje przyszłość już po zawodowym uprawianiu łyżwiarstwa?

Ja mam ten problem, że mam za dużo zainteresowań. Bardzo mocno interesuje się motoryzacją. Od czasu do czasu potrafię strzelić dobrą fotkę. Może da się to jakoś połączyć? Fotograf sportowy? - spekuluje. Mam tak duże doświadczenie w łyżwiarstwie, że szkoda byłoby go nie wykorzystać w przyszłości. Natomiast po zakończeniu kariery będą na pewno potrzebował chwili odpoczynku od łyżwiarstwa - podsumowuje gość RMF FM.

Opracowanie: