"Na papierze faworytem jest Powietkin, ale w sporcie zdarzają się niespodzianki. Gdyby ich nie było, organizowanie jakichkolwiek walk nie miałoby sensu" - mówi RMF FM Mariusz Wach. W środę w Kazaniu polski bokser skrzyżuje rękawice z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem. Zwycięzca najprawdopodobniej otrzyma szansę walki o pas mistrza świata w kategorii ciężkiej.
Kacper Merk: Pojedynkiem z Aleksandrem Powietkinem wracasz do bokserskiej czołówki?
Mariusz Wach: Wiadomo, że walka z Powietkinem jest niezwykle prestiżowa. Ewentualna wygrana z takim zawodnikiem otwiera nie tyle furtkę, ile wrota do kolejnego pojedynku o tytuł mistrza świata.
Od walki z Władimirem Kliczko minęły już trzy lata.
Z perspektywy czasu uważam, że mogłem lepiej przygotować się do tamtej walki. Teraz jestem gotowy na 120 %. Zresztą właśnie dlatego odrzuciłem możliwość trenowania z Kliczką. Miałem być jego sparingpartnerem, ale nawet tydzień spędzony z Ukraińcem mógłby niekorzystnie odbić się na moich przygotowaniach do Powietkina.
Podobno kilka lat temu sparowałeś z Powietkinem i to z sukcesami?
Potwierdzam, aczkolwiek ze sparingów nigdy nie można wyciągać wniosków na samą walkę z tym samym przeciwnikiem. Owszem, dzięki temu wiem, że styl Powietkina będzie mi pasował, ale w sumie od naszego spotkania minęły już cztery lata. W tym czasie Rosjanin zrobił ogromne postępy. Gdy oglądałem ostatni jego pojedynek, zauważyłem, że zwiększył siłę uderzeń, poprawił muskulaturę i na pewno będzie niesamowicie niebezpieczny.
Eksperci nie dają Ci zbyt wielkich szans, także dlatego, że walka odbędzie się w Rosji.
Tak samo mówiono o Krzysztofie Głowackim przed pojedynkiem z Marco Huckiem. 99 procent ekspertów i kibiców skazywało go na porażkę przez nokaut, a on wyszedł i stoczył piękną, wygraną walkę. Teraz jest mistrzem świata i swego rodzaju wzorem dla mnie. Na papierze to Powietkin jest faworytem, ale w sporcie zdarzają się niespodzianki. Gdyby ich nie było, organizowanie jakichkolwiek walk nie miałoby sensu.