Dla załogi Cobant Energylandia Rally Teamu był to drugi start w najtrudniejszym rajdzie świata. Przed rokiem na Dakarze bracia Marek i Michał Goczałowie zaskoczyli wszystkich jako debiutanci. W tym roku potwierdzili swoje umiejętności zajmując odpowiednio 4 i 5 miejsce w klasyfikacji lekkich samochodów SSV. „Wiem jak wygrać Dakar, ale bardzo dużo zależy od tego co siedzi w głowie i właśnie „chłodnej” głowy brakowało nam w niektórych momentach Dakaru” – podkreśla Marek Goczał. Cały zespół Cobant Energylandia Rally Teamu analizuje teraz tegoroczny start, by wyciągnąć z niego wnioski na przyszły rok.
Dla Marka Goczała pilotowanego przez Łukasza Łaskawca ściganie na Dakarze rozpoczęło się świetnie. Załoga Cobant Energylandia Rally Teamu wygrała prolog. Jednak były to dobre złego początki, bo kolejny etap z powodu awarii załoga zakończyła już z ponad godzinną startą.
To nam pomogło też w tym, by wygrywać odcinki, bo jechaliśmy już bez obciążenia psychicznego. My nie mieliśmy tak naprawdę nic do stracenia. Wiedziałem, że rok wcześniej Lopez miał ponad 40-minutową stratę, a ostatecznie wygrał Dakar. Dlatego ja się też nie poddawałem - zaznacza Marek Goczał, który ostatecznie rajd zakończył na 4. Miejscu, wygrywając 6 etapów.
Dobrze od początku Dakar układał się dla Michała Goczała, którego pilotował Szymon Gospodarczyk. Druga załoga Cobant Energylandia Rally przez większą część ściągania była na podium. Na przed ostatnim etapie przydarzyła się jednak poważana awaria i z tego powodu załoga poniosła sporą stratę w klasyfikacji generalnej spadając z miejsca na podium, którego ostatecznie nie udało się odzyskać.
Tegoroczny Dakar to był dla mnie rollercoaster emocji. Od tych pozytywnych, gdy wygrywaliśmy etapy i szło nam bardzo dobrze, do tych złych i etapów, na których nam nie szło i było lekkie załamanie. Głowa w czasie Dakaru jest bardzo ważna. Dziękuję bratu za wsparcie, bo dużo mi pomagał na początku i podnosił mnie na duchu, gdy nie szło. Później to sobie wszystko poukładałem. Nie mam żalu o to, jak skończył się dla nas Dakar Na pewno mam niedosyt, ale takie są rajdy - wyjaśnia Michał Goczał.
Ważną częścią zespołu rajdowego jest najmłodszy z rodziny Goczałów. Eryk, który w strefie serwisowej pomaga w dobraniu ustawień pojazdu, a w tym roku relacjonował jeszcze dodatkowo to, co działo się w czasie ściągania. Eryk Goczał miał okazję spotkać się z legendą Dakaru w Stéphanem Peterhanselem w bardzo niecodziennych okolicznościach.
Ja spotkałem go przypadkiem na trasie. Jego samochód stał uszkodzony na trasie. Podjechaliśmy, by sprawdzić, czy nie trzeba im w czymś pomóc. W aucie Peterhansela wybuchła amortyzator. Ja postanowiłem więc skorzystać z okazji, że legenda Dakaru czeka na ciężarówkę serwisową i chwilę porozmawiać - mówi Eryk Goczał, który za rok sam chce wystartować w Dakarze. Musi jednak zdać egzamin na prawo jazdy. Jeżeli się uda, zostanie najmłodszym uczestnikiem rajdu.
Choć zespół Cobant Energylandia Rally Teamu nie przywiózł w tym roku statuetki Beduina do Polski (otrzymują ją zwycięzcy rajdu) to został przywitany jak zwycięzcy, bo po raz drugi załogi teamu znalazły się w czołowej piątce najtrudniejszego rajdu świata.
Teraz wszyscy członkowie ekipy analizują tegoroczny start i przygotowują rajdowe plany na rok, który właśnie się rozpoczął.
Trwają też licytacje serduszek, które razem z załogami Cobant Energylandia Rally Teamu przejechały cały rajd. Dochód z nich zostanie przeznaczony na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.