Zdobywca jedynego gola w towarzyskim meczu piłkarskiej reprezentacji Polski z RPA w Warszawie (1:0) - Marcin Komorowski - przyznał, że cieszy się z wygranej, jednak nie popada w euforię. "To tylko towarzyski mecz" - podkreśla piłkarz.
Obrońca Tereka Grozny pojawił się na boisku dopiero w końcówce meczu, za kontuzjowanego Artura Sobiecha, ale zdążył zostać bohaterem. W 82. minucie zdobył gola, dzięki któremu Polska odniosła pierwsze zwycięstwo na Stadionie Narodowym.
Czy czuję, że przeszedłem do historii reprezentacji? Bez przesady, to tylko mecz towarzyski. Nie ma co się za bardzo podniecać, trzeba po prostu cieszyć się z wygranej. O historii człowiek będzie myślał, gdy przejdzie na piłkarską emeryturę - przyznał ze spokojem. To nie jest tak, że skoro strzeliłem gola, to już będę miał pewne miejsce w jedenastce. Trzeba cały czas walczyć o swoje. Są zawodnicy, którzy grają od dłuższego czasu w wyjściowym składzie, mają większe doświadczenie na arenie międzynarodowej. Muszę się starać i czekać na swoją szansę - dodał, mając na myśli wtorkowy mecz eliminacji mistrzostw świata z Anglią.
Wczoraj Komorowski pokazał jednak, jak wykorzystywać sytuacje podbramkowe. Wcześniej polscy napastnicy stworzyli ich kilka, ale wszystkie zmarnowali. Czy zawstydziłem napastników? Nie można tak mówić. Zawsze biega nas jedenastu, raz strzeli napastnik, a innym razem obrońca. Każdy może trafić do siatki. Jeśli chodzi o sytuację, gdy zdobyłem gola - to był ułamek sekundy, nie miałem czasu na myślenie. Cieszę się, że udało się akurat tak strzelić - podkreślił były piłkarz m.in. Polonii Bytom i Legii Warszawa.
Komorowski przyznał, że murawa w meczu z RPA nie była idealna do gry w piłkę. Rzeczywiście, nie została najlepiej przygotowana, chyba nie zakorzeniła się zbyt dobrze. Dziwnie się biegało po tym boisku, ale warunki były jednakowe dla obu drużyn- zaznaczył.