Zawieszony prezes PZPN Michał Listkiewicz mówi w rozmowie z dziennikarzami RMF FM, że podczas weekendowych rozmów powstała propozycja kompromisu w sprawie kryzysu w polskiej piłce nożnej. Informacji tych nie komentuje minister sportu Mirosław Drzewiecki. Nic o nich nie wie także FIFA.
Przez cały weekend trwały intensywne konsultacje pomiędzy PZPN-em a Ministerstwem Sportu, FIFA, UEFA. Nadzorował to osobiście wiceprezes Jerzy Engel, który wykonał ogromną pracę - mówi Listkiewicz. Nie chciał jednak zdradzić szczegółów. Dodał tylko, że propozycja zostanie dziś złożona w ministerstwie sportu. Na pytanie, czy termin ultimatum, które postawiła FIFA, został przesunięty lub zawieszony Listkiewicz, odpowiedział: Nie będzie w ogóle mowy o tym terminie. Jest rozwiązanie lepsze niż spełnianie ultimatum. Nie mogę jednak mówić o tym, jakie to rozwiązanie.
Listkiewicz ma również nadzieję, że nie będzie potrzeby przesuwania terminu wyborów w PZPN-ie: Ta data jest do utrzymania, tym bardziej, że ona była już kilkakrotnie z przyczyn prawnych przesuwana i wszyscy mają już tego dość. Nie ma mnie na tej liście, nawet się o to nie starałem . Posłuchaj całej rozmowy z Michałem Listkiewiczem:
Minister Drzewicki w rozmowie z reporterem RMF FM Pawłem Świądrem powiedział, że nie zna nowych propozycji kompromisu. Najpierw się z nimi zapozna, dopiero później będzie się wypowiadał w tej sprawie.
William Gaillard rzecznik UEFA powiedział francuskiemu korespondentowi RMF FM, że według jego informacji nie było żadnych postępów w kontaktach pomiędzy FIFA a polskim rządem. Ultimatum, którego termin upływa w południe, jest więc ciągle utrzymane w mocy. Nic na ten temat nie wiedzą również w biurze prasowym międzynarodowej federacji futbolowej w Genewie.
Listkiewicz gra przede wszystkim o czas dla polskiej kadry, która potrzebuje zaledwie dziewięć dni - chodzi o to, by topór FIFA nie spadł do soboty do meczu z Czechami, i do środy do meczu ze Słowacją. Następne mecze polska kadra zagra dopiero 28 marca. W tym czasie w wojnie futbolowej może wydarzyć się wszystko i Listkiewicz nie będzie już szefem PZPN.
Gdyby mecze kadry już teraz zostały odwołane, to PZPN Listkiewicza starci miliony z umów sponsorskich i praw telewizyjnych. Listkiewicz ewidentnie gra też o coś dla siebie. W tej wojnie jest dużo bardziej miękki niż pozostali działacze PZPN. Musi szukać kompromisu z ministrem Drzewieckim, bo gdy straci stołek prezesa związku, ma skupić się na organizacji Euro z pokaźną pensją z ponad 20 tysięcy złotych. Nie może więc pozwolić na odebranie euro przede wszystkim sobie.