Były reprezentant Polski Andrzej Juskowiak krytykuje lekarzy Bayernu Monachium, którzy we wtorek pozwolili Robertowi Lewandowskiemu wrócić na boisko po zderzeniu z bramkarzem Borussii Dortmund Mitchellem Langerakiem. W środę okazało się, że polski napastnik grał ze złamaną kością szczęki i złamanym nosem. "Kiedyś przytrafiła mi się podobna sytuacja" - komentuje Juskowiak.
Zdaniem byłego napastnika VfL Wolfsburg i wicemistrza olimpijskiego z Barcelony lekarze Bayernu powinni być ostrożniejsi. Pozwolenie Lewandowskiemu na powrót na boisko mogło się okazać bardzo złą decyzją.
To nie był dobry pomysł. Ja kiedyś w Bundeslidze przeżyłem coś podobnego. Zostałem uderzony łokciem w skroń. Grałem potem 15-20 minut ze wstrząśnieniem mózgu i nawet nie pamiętałem, że strzeliłem bramkę. Dopiero w szatni się ocknąłem. Wcześniej, kiedy lekarze mnie opatrywali, musiałem sensownie odpowiadać na ich pytania i pozwolili mi wrócić do gry. Skutki były jednak fatalne. Przez półtora miesiąca miałem kłopoty z powrotem do formy. Musiałem przejść na nowo okres przygotowawczy. Takich sytuacji nie można bagatelizować. Skutki mogą być poważne - podkreśla Juskowiak.
Gołym okiem było widać, że po powrocie na boisko Lewandowski był zagubiony i raczej starał się jedynie dotrwać do końca meczu. Nie angażował się w grę tak jak we wcześniejszych fragmentach spotkania.
Powtórki wskazują, że Robert bardzo źle się czuł. Nie grał normalnie. Nie był aktywny jak we wcześniejszych fragmentach meczu. Był nieobecny. Nie szukał piłki, nie szukał gry. To było najbardziej zadziwiające. Może trzeba było lepiej go obserwować i kazać mu zejść z boiska - ocenia Juskowiak.