Jakub Przygoński i Timo Gottschalk z Orlen Teamu ukończyli tegoroczny Rajd Dakar na 4. miejscu w klasyfikacji samochodów terenowych. Przygoński przyznaje, że czuje się już zadomowiony w gronie najlepszych zawodników. W tym roku szybsi byli jedynie najbardziej rozpoznawalni i najbardziej doświadczeni dakarowcy. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim Przygoński opowiedział o najtrudniejszych momentach tegorocznego Dakaru oraz o planach na sezon 2021.
Jakub Przygoński marzy o dakarowym podium, ale tegoroczne, czwarte miejsce przyjął z radością. I nic dziwnego. Przed nim znaleźli się tylko najwięksi: Stephane Peterhansel Naser Al-Attyiah i Carlos Sainz. Nasz kierowca jest od nich zdecydowanie młodszy i o wiele mniej doświadczony, choć Rajd Dakar to już dla niego nie pierwszyzna. Równe tempo, brak kłopotów z samochodem - to wszystko złożyło się na wysoką lokatę załogi Przygoński-Gottschalk.
"Na pewno jest to dla mnie wieki zaszczyt, że jestem w tym gronie. Z tego się trzeba cieszyć i ja się bardzo cieszę, ale oczywiście zawsze trzeba chcieć więcej, mieć ambicje. Patrząc na zawodników, którzy znaleźli się przede mną to oni po kilka razy wygrywali Dakar. Za mną też znaleźli się tacy zawodnicy. Znalazłem się prestiżowym gronie. Widać to już na przestrzeni ostatnich dwóch lat. W 2019 roku też mieliśmy czwartą lokatę. Przed rokiem mieliśmy awarię, ale jechaliśmy szybko i to dawało szanse na podobne miejsce" - ocenia Jakub Przygoński.
W Dakarze jakość sprzętu jest niemniej ważna od dobrego prowadzenia samochodu i wprawnym nawigowaniu. Awarie zdarzają się także najlepszym, ale tym razem Przygoński musiał mierzyć się jedynie z przebitymi oponami. Samochód sprawował się bez zarzutu.
"Toyota Hilux była niezawodna i z tego się najbardziej cieszę. Zmiana auta to zawsze duże ryzyko. Nie znasz zespołu, nie znasz też tak dobrze samochodu. Miałem duży stres przed startem jak się okazało niepotrzebnie. Naszą Toyotą przygotował zespół Toyota Gazoo Racing. Starali się jak mogli, żebyśmy codziennie rano wsiadali do właściwie nowego samochodu, choć dzień wcześnie po etapie był nieco zużyty" - opowiada Przygoński.
Trudno na razie wyrokować jak będzie wyglądać rywalizacja w Pucharze Świata w rajdach terenowych. Dakar pokazał, że takie imprezy można bezpiecznie organizować, ale ten rajd jest wyjątkowy.
"Dakar odbył się mimo pandemii koronawirusa. Było dużo restrykcji: testy, kwarantanna. Sporo było ograniczeń, ale wszystko się udało. Wyszło to bardzo dobrze. Wszyscy czuliśmy się bezpiecznie. System zadziałał, ale zobaczymy, jak będzie wyglądał cały sezon. Dziś najtrudniejsze jest podróżowanie po świecie. Dakar to potężne zawody z ogromnym wsparciem politycznym. Puchar Świata nie ma aż takiego przebicia. Pierwszą część sezonu na pewno będziemy jechali Mistrzostwa Polski w drifcie. W drugiej części roku chcemy postawić na starty pustynne. Czekam też na rozwiązanie kwestii zmian w regulaminie. Liczę, że one będą. To także da odpowiedź na pytanie, jakim samochodem będziemy chcieli jeździć" - podsumowuje kierowca Orlen Teamu.