W najbardziej prestiżowym spotkaniu 12. kolejki Ekstraklasy, Legia Warszawa na własnym stadionie pokonała Lech Poznań 2:1.
Po niezłym początku Lecha, próbach strzelenia gola przez Darko Jevtica, goście oddali inicjatywę gospodarzom, ale ci niewiele mogli zrobić. Konstruowanie akcji im nie wychodziło, a jak już Domagoj Antolic czy Arvydas Novikovas próbowali, to bez problemu ich strzały bronił bramkarz Mickey van der Hart.
Dopiero druga połowa ożywiła widowisko. Szybsze i częstsze akcje, wyprowadzane kontrataki, doprowadziły do tego, że kibice obejrzeli także gole.
Jako pierwsi cieszyli się przyjezdni. Lech wykorzystał kompletnie bezradną linię defensywną Legii. Obrońcy się pogubili, a to wystarczyło, by do siatki piłkę skierował Jevtic. Trybuny na chwilę ucichły, a w sektorze gości pojawiły się race.
Jak się okazało poznaniacy za wcześnie fetowali. Legia ruszyła do ataku. Ale zanim doszło do wyrównania trenerskim nosem wykazał się Aleksandar Vukovic. Z boiska ściągnął Luisa Rochę, a wpuścił Jarosława Niezgodę.
I to właśnie on stał się pierwszym bohaterem gospodarzy. Najpierw urządził sobie rajd do pola karnego rywali, tam - trochę ryzykownie - popisał się kilkoma dryblingami i gdy wydawało się, że nic z tego nie będzie, podał jeszcze do wychodzącego na znakomitą pozycję Novikovasa. Litwin tego nie zmarnował i w 64. minucie był remis 1:1.
Dziesięć minut później na murawie pojawił się debiutant Maciej Rosołek. Zastąpił mało widocznego Luquinhasa. Jak się okazało dwie minuty później, była to znakomita decyzja trenera Vukovica. To właśnie 18-letni debiutant ustalił wynik meczu na 2:1.
To nie musiał być ostatni gol, bo obie drużyny próbowały jeszcze atakować, ale nieskutecznie. Druga połowa spotkania pokazała jednak, jak ważnym piłkarzem dla Legii jest Niezgoda. To właśnie on w dużej mierze pobudził wicemistrzów Polski do ataku. I to on podawał, dryblował i stwarzał zagrożenie pod bramką.
Przed meczem z kibicami pożegnali się wieloletni zawodnicy stołecznego klub Miroslav Radovic i Michał Kucharczyk.
Kibice stołecznej drużyny zaprotestowali przeciwko prezesowi klubu Dariuszowi Mioduskiemu. Przed meczem na stadionie pojawił się transparent z twarzą Mioduskiego i podpisem: "Jest super, jest super, więc o co wam chodzi?".