Reprezentacja Francji wygrała w Kurytybie finałowy mecz Ligi Światowej siatkarzy. Trójkolorowi pokonali w nim gospodarzy, a więc Brazylijczyków 3:2. Na najniższym stopniu podium znaleźli się niespodziewanie Kanadyjczycy prowadzeni przez Stephana Antigę.

Reprezentacja Francji wróciła na tron po roku przerwy. Tym razem w finale pokonali Brazylię i to jeszcze na terenie rywala - w Kurytybie. Finał był bardzo emocjonujący. Brazylijczycy prowadzili 1:0, by przegrać dwa kolejne sety. W czwartej partii mistrzowie olimpijscy zdołali jednak wrócić do gry i o wszystkim przesądzić musiał tie-break. W nim "Canarinhos" mieli nawet trzy punktową przewagę, ale łatwo ją roztrwonili. Ze stanu 7:4 zrobiło się 7:7, a po kolejnych kilku minutach ponowie 11:8 dla Brazylii. Wydawało się, że po raz kolejny takiej przewagi doświadczony zespół nie straci. Jednak Francuzi się pozbierali. Doprowadzili do remisu a potem wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Cały mecz był świetnym spektaklem. To była siatkówka na bardzo wysokim poziomie. Bohaterem Francji bez wątpienia Earvin N’Gapeth.

Francuzi stają się powoli specjalistami do Ligi Światowej, bo już po raz trzeci z rzędu stanęli na podium. Brazylijczycy co prawda mogą pochwalić się 20. medalem w rozgrywkach, ale srebro zdobyte na własnym terenie to dla "Canarinhos" oczywiście porażka. Zresztą Brazylijczycy niebawem nabawią się chyba kompleksu Ligi Światowej. W latach 2003-2010 tylko raz nie wygrali wielkiego finału. Jednak od 2011 roku aż pięciokrotnie wywalczyli srebro. W finałach przegrywali dwukrotnie z Rosją i Francją oraz raz z ekipą USA.

Wielki sukces odnotowali za to Kanadyjczycy, którzy wywalczyli historyczne, brązowe medale. Drużyna, którą objął niedawno były selekcjoner naszej kadry Stephane Antiga nie była zaliczana do światowej czołówki. Postawa tej drużyny to największa sensacja rozgrywek. Dla Kanadyjczyków to pierwszy medal, jaki wywalczyli poza własnym kontynentem. 

(mal)