W piątek w południe zapadnie ostateczna decyzja w sprawie rozegrania sobotniego meczu o Superpuchar Polski pomiędzy warszawską Legią i Wisłą Kraków. Nie podejmie jej jednak stołeczny ratusz, tylko Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Ratusz odesłał mu sprawę, bo do odwołania Ekstraklasa SA nie dołączyła dokumentów, które potwierdziłyby, że policja i sanepid zmieniły swoje negatywne opinie.
Nie chciałabym tak trudnego meczu, o podwyższonym ryzyku, przeprowadzać w takich warunkach, w takich okolicznościach - tłumaczyła na konferencji prasowej Ewa Gawor, szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego stołecznego Urzędu Miasta. Dlatego miejscy urzędnicy zdecydowali się skierować sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a to ma rozstrzygnąć ją w piątek w południe.
Losy meczu zależą więc od tego, czy do piątku zielone światło dla rozegrania spotkania na Narodowym da policja. A ta wydaje się niezdecydowana. Jeszcze rano żądała między innymi trwałego podzielenia stadionu. Chodziło nie tylko o odseparowanie kibiców na trybunach, ale także zamontowanie na stałe krat przy wejściach na sektory. Funkcjonariusze nie chcieli zgodzić się na ustawienie jedynie ciężkich barierek, które znamy choćby z demonstracji. Tu mówi się o elementach, które są trwale związane z podłożem, które trwale oddzielają jedną grupę od drugiej - podkreślał rzecznik Komendanta Głównego Policji, inspektor Mariusz Sokołowski. Teraz jednak pojawiły się sygnały, że policja akceptuje stworzenie wyłącznie sektorów buforowych, bez instalowania krat.
Poza tym na stadionie muszą jeszcze odbyć się testy systemu łączności, do którego policja również miała zastrzeżenia. Wątpliwości sanepidu dotyczyły natomiast braku murawy. Obecnie trwa jej montaż.
Problemy ze Stadionem Narodowym mocno zirytowały szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Grzegorz Lato już pod koniec stycznia ostrzegał, że jeśli nie uda się wyeliminować kłopotów, to planowany na 29 lutego towarzyski mecz Polska - Portugalia może zostać przeniesiony do Wrocławia. Wczoraj powtórzył, że decyzja w tej sprawie może zapaść w każdej chwili: Dobrze by się stało, gdyby 11 lutego doszedł do skutku mecz o Superpuchar, będący przetarciem przed konfrontacją Polska - Portugalia 29 lutego. Później na sprawdzenie stołecznego obiektu przed Euro zostaje już tylko finał Pucharu Polski na początku maja. Na pewno ja nie będę zwlekał z ogłoszeniem decyzji na pięć dni przed terminem spotkania, tak jak spółka Ekstraklasa. W każdej chwili spotkanie może zostać przeniesione do Wrocławia.
Sęk w tym, że te groźby prezesa wcale groźne nie są. Lato chciał przenieść mecz, bo na Narodowym wciąż nie ma murawy. Wie jednak, że murawa będzie gotowa na sobotę, na mecz o Superpuchar, a więc i na 29 lutego. Poza tym jako współorganizator Euro 2012 szef PZPN doskonale zdaje sobie sprawę, że Stadion Narodowy musi przejść przed turniejem test międzynarodowy - tego wymaga od nas UEFA. Lato straszy więc przeniesieniem spotkania z Portugalią, choć wie, że kadra musi zagrać na Narodowym i zresztą sam to równocześnie przyznaje: Nie ukrywam, że ten mecz musi się tu odbyć, na siłę musi się tu odbyć.
W końcu nie kto inny, tylko PZPN sprzedał już 10 tysięcy biletów na mecz. W Warszawie.
Kłopoty ze Stadionem Narodowym trwają nie od dzisiaj. Najpierw kilkukrotnie przesuwano termin oddania obiektu do użytku. Na finiszu, tuż przed wielką imprezą otwarcia, pojawiły się problemy z płytą główną, która w trakcie budowy została przeprojektowana i na kilka dni przed inauguracyjnym koncertem wciąż nie była gotowa. Negatywną opinię w sprawie organizacji imprezy wydała wtedy straż pożarna, przez co swojej zgody nie wydał również stołeczny ratusz. Ostatecznie imprezę zorganizowano w planowanym terminie, ale zgoda na nią pojawiła się dopiero na kilkadziesiąt godzin przed "godziną zero".