Po horrorze w chorwackim Zadarze polscy szczypiorniści pokonali Norwegię 31-30 i awansowali do półfinału Mistrzostw Świata. Zawodnikom trenera Bogdana Wenty sprzyjało wyjątkowe szczęście. Najpierw w meczu Danii z Niemcami nie padł remis, który by eliminował Polaków, a później „biało-czerwoni” zapewnili sobie zwycięstwo w ostatnich sekundach meczu.
O awansie Polaków przesądził celny rzut z własnego pola karnego Artura Siódmiaka na cztery sekundy przed zakończeniem spotkania. Chwilę wcześniej Norwegowie wycofali bramkarza, a zaraz po tym zgubili piłkę. „Biało-czerwoni” ją przechwycili, a Siódmiak trafił do pustej bramki.
Przez całe spotkanie naszym szczypiornistom nie szło jednak najlepiej. Polacy nie grali tak porywającej piłki, jak we wcześniejszych meczach z Serbią i Danią. Do przerwy był remis 14-14, ale w drugiej części spotkania momentami głupio traciliśmy piłkę. Jeszcze na dwie minuty przed końcem Polacy przegrywali dwoma bramkami. Końcówkę już znamy. To bez wątpienia jeden największych horrorów, jaki swoim kibicom zafundowali podopieczni Bogdana Wenty na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Gdy Norwegowie prowadzili w końcówce widziałem, że u niektórych naszych zawodników na ławce już pojawiały się łzy w oczach. Jednak dopisało nam trochę szczęście i dokonaliśmy czego, co wydawało się nieprawdopodobne. Cuda czasami się zdarzają - powiedział po meczu Bogdan Wenta, dodając że polska federacja powinna zagwarantować Arturowi Siódmiakowi dożywotnią pensję. O awans do finału Mistrzostw Świata podopieczni Bogdana Wenty zagrają z gospodarzami turnieju - Chorwatami. Mecz odbędzie się w piątek.