Polscy piłkarze po porażce w Bolonii z Hiszpanią 0:5 w młodzieżowych mistrzostwach Europy wrócili do kraju. "Przegraliśmy decydującą walkę o spełnienie naszych marzeń" – stwierdził trener biało-czerwonych Czesław Michniewicz. "Na pewno jest to dla nas jakiś koniec pewnego etapu" – podkreślił kapitan drużyny, Dawid Kownacki.

Polacy do końca rundy grupowej mieli szansę na awans do półfinału młodzieżowych mistrzostw Europy, który gwarantował jednocześnie udział w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio. W sobotni wieczór przegrali z Hiszpanami aż 0:5 (0:3) i zakończyli swoją przygodę w turnieju. W niedzielę po południu wylądowali na poznańskim lotnisku Ławica.

Trener Czesław Michniewicz przyznał, że jego zespół nie był w stanie nic więcej osiągnąć, a ostatni przeciwnik okazał się zdecydowanie za mocny.

Przegraliśmy decydującą walkę o spełnienie naszych marzeń, o wyjazd na igrzyska, ze świetną drużyną. Nie byliśmy w stanie utrzymać tego tempa dyktowanego przez Hiszpanię - tłumaczył Michniewicz. Rozegraliśmy trzy ciężkie mecze w ciągu sześciu dni i nie zdążyliśmy się zregenerować. Czy mogliśmy zrobić coś więcej? W pierwszym meczu zdobyliśmy trzy punkty, w drugim trzy punkty, więcej się nie dało. Może gdyby Hiszpania nie strzeliła gola w końcówce meczu z Belgią na 2:1, to wówczas z sześcioma punktami mielibyśmy szansę wyjść z drugiego miejsca. To pokazuje też skalę trudności tego turnieju - mówił szkoleniowiec.

Kownacki: Wróciliśmy do domu chyba za szybko


Dla kapitana drużyny Dawida Kownackiego to był ostatni turniej w reprezentacji U21. Na pewno jest to dla nas jakiś koniec pewnego etapu, wielu z nas kończy rozdział reprezentacji młodzieżowej. W tej grupie już się nigdy nie spotkamy na żadnym zgrupowaniu. Szkoda, bo bardzo się ze sobą zżyliśmy - opowiadał. Jak przyznał, podczas turnieju we Włoszech przeżył wiele miłych chwil, jednak z powodu kontuzji nie wystąpił przeciwko Hiszpanom.

Wróciliśmy do domu chyba za szybko. Na pewno przed turniejem nikt się nie spodziewał, że po dwóch meczach będziemy mieli sześć punktów i pokonamy Belgów oraz Włochów. Oczywiście, my marzyliśmy o tym, bo po to tam jechaliśmy, a nie zbierać bęcki od każdego. Nie zagrałem wczoraj, gdyż ten kontuzjowany mięsień mógłby nie wytrzymać. A był taki wynik, że nie było sensu podejmowania ryzyka - wyjaśnił Kownacki.