"Przegraliśmy wyścig po nasze marzenia" - tak selekcjoner reprezentacji Polski U-21 Czesław Michniewicz podsumował porażkę biało-czerwonych z Hiszpanami 0:5 na mistrzostwach Europy. Taki rezultat oznaczał dla Polaków pożegnanie z turniejem i przekreślił szansę awansu na igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku. O ekipie Hiszpanii Michniewicz mówił, że "ma potencjał i niewiele mogliśmy z tym zrobić". Podkreślał jednak również osiągnięcia swoich podopiecznych. "Ten zespół na 15 meczów o stawkę poniósł dwie porażki. (…) To też pokazuje klasę tej drużyny. Dziś na gorąco nikt tego nie dostrzega, ale to kwestia czasu, gdy ci chłopcy zostaną docenieni" - zaznaczył.
Sytuacja biało-czerwonych przed pojedynkiem z Hiszpanami była korzystna: po zwycięstwach nad Belgami i Włochami Polacy mieli na koncie komplet sześciu punktów i do awansu do półfinału mistrzostw Europy z pierwszego miejsca, bez oglądania się na wyniki innych spotkań, wystarczyłby im remis. Co więcej, nawet porażka nie musiała oznaczać końca marzeń o półfinale i igrzyskach - pod warunkiem, że Włosi nie pokonaliby Belgów. W sobotni wieczór w Bolonii żaden z tych warunków nie został jednak spełniony.
W starciu z Hiszpanami biało-czerwoni nie mieli nic do powiedzenia, a gdyby nie marnowane przez rywali sytuacje i dobra dyspozycja w bramce Kamila Grabary, porażka mogłaby przybrać jeszcze większe rozmiary.
Ostatecznie Polacy zakończyli rywalizację w grupie A z sześcioma punktami na koncie i na trzeciej pozycji. Najlepsi okazali się Hiszpanie, drugie miejsce wywalczyli Włosi - obie drużyny zgromadziły, podobnie jak biało-czerwoni, po sześć punktów.
Po spotkaniu z Hiszpanami, w wypowiedzi dla portalu PZPN-u "Łączy nas piłka", selekcjoner polskiej kadry U-21 Czesław Michniewicz przyznał, że "przegraliśmy wyścig po nasze marzenia".
Przegraliśmy igrzyska i dalszy udział w mistrzostwach Europy. W niedzielę wracamy do Polski. Chciałbym podziękować wszystkim zawodnikom, członkom sztabu szkoleniowego i osobom, które towarzyszyły tej drużynie. To był fantastyczny czas, ze wzlotami i upadkami - mówił szkoleniowiec.
Podkreślił, że "miał do dyspozycji fantastycznych zawodników" i "życzy im, żeby się rozwijali".
Nie był nam dany sukces. Przegraliśmy ze znakomitą drużyną, która jest głównym kandydatem do mistrzostwa. Ma potencjał i niewiele mogliśmy z tym zrobić. Hiszpanie byli świetnie ustawieni, nie mam pretensji do swoich podopiecznych - mówił Michniewicz.
Zaznaczył, że "ciężko grać na tak wysokiej intensywności w tak krótkim czasie": Nie wszyscy mogli się zregenerować. Nie złapaliśmy odpowiedniego rytmu, organizmy odmówiły posłuszeństwa.
Wywalczyliśmy dwa zwycięstwa, ale to gorzkie sześć punktów. Choć na pewno nie przynieśliśmy wstydu - stwierdził.
Selekcjoner przyznał, że wolałby zaczynać mistrzostwa starciem z Hiszpanami zamiast grać z nimi na koniec fazy grupowej.
Wolałbym, żebyśmy zaczynali turniej meczem z Hiszpanią. Gralibyśmy na pełnej świeżości. Akurat to spotkanie przyszło w najtrudniejszym momencie. Czasu na regenerację było bardzo mało, mieliśmy niewielki wybór na niektórych pozycjach. Nie wszyscy zagrali tak, jak bym sobie tego życzył. Bardzo chciałem, żeby Dawid Kownacki był w pełni zdrów. Chciałem, żeby Bartek Kapustka był do mojej dyspozycji, ale jest kontuzjowany. Rywalizacja byłaby do samego końca. Zabrakło nam umiejętności, odpoczynku. Ale nie chcę szukać łatwych wytłumaczeń. Na ocenę przyjdzie odpowiedni czas - stwierdził Michniewicz.
Szkoleniowiec prognozował, że w przyszłości jego piłkarze zostaną bardziej docenieni.
Swoim podopiecznym życzę jak najlepiej. Chcę, żeby dalej robili kroki do przodu i wkrótce trafili do pierwszej reprezentacji. Ale nie ja o tym decyduję, tylko selekcjoner - mówił.
Jak podkreślił: Stanowiliśmy fantastyczną drużynę, ale pewien etap się zakończył. Choć na kolejne kwalifikacje będę mógł powołać kilku zawodników z obecnej kadry, to ten zespół będzie już zupełnie inny.
Zaznaczył również, że "do kraju możemy wracać z podniesioną głową".
Ten zespół na 15 meczów o stawkę poniósł dwie porażki. Jedną z Portugalią w barażach i teraz z Hiszpanią. To też pokazuje klasę tej drużyny. Dziś na gorąco nikt tego nie dostrzega, ale to kwestia czasu, gdy ci chłopcy zostaną docenieni - podsumował Czesław Michniewicz.