Nasze piłkarki ręczne kończą przygotowania do Mistrzostw Świata w Niemczech. Polki w miniony weekend zdobyły w Rumunii Puchar Karpat triumfując w turnieju towarzyskim, w którym zagrały z Rumunkami, Brazylijkami i Macedonkami. Teraz trzeba skupić się już na najważniejszym turnieju tego roku. Polki pierwszy mecz mistrzostw świata rozegrają już w sobotę. "Jesteśmy świadomi, że spotkamy się z bardzo dobrymi rywalami. Towarzyszy nam nieco optymizmu po naszych ostatnich występach. Mamy powody do tego, by łapać pozytywne nastawienie" - mówi trener Leszek Krowicki.
Dwa poprzednie turnieje mistrzostw świata były dla naszej reprezentacji wspaniałą przygodą. W 2013 roku w Serbii i w 2015 roku w Danii biało-czerwone prowadzone przez trenera Kima Rasmussena dochodziły do strefy medalowej by ostatecznie zajmować 4. miejsce w obu turniejach. Tym razem na mistrzostwach w Niemczech Polki zagrają dzięki "dzikiej karcie" przyznanej przez Międzynarodową Federację Piłki Ręcznej.
Cel stawiany przed drużyną nie sięga na razie tak daleko jak dwa lata temu. Półfinał to na razie sfera marzeń. Na razie trzeba skupić się na tym, by wyjść z grupy. Awans do drugiej fazy wywalczą cztery z sześciu drużyn. Rywalkami Polek będą Norweżki, Szwedki, Węgierki, Czeszki i Argentynki. Każdy sobie zdaje sprawę, że jedziemy na Mistrzostwa Świata i wiemy jakie zespoły tam wystąpią, co sobą reprezentują. W grupie najbardziej czekam na mecz z Norweżkami. Wiadomo, że bardzo ciężko będzie je pokonać, ale ja z nimi jeszcze nigdy nie grałam. Chcemy zagrać dobrze fazę grupową i od tego dużo zależy. Jeżeli uda nam się wyjść to wtedy przeanalizujemy pierwszego rywala w fazie pucharowej i będziemy się martwić co zrobić by wygrać. Wtedy każdy mecz będzie już tym najważniejszym - mówi bramkarka reprezentacji Weronika Gawlik.
Kapitan naszej drużyny Karolina Kudłacz-Gloc przyznaje, że pięć grupowych pojedynków będzie wymagało od Polek gry na maksymalnym poziomie: Bardzo trudna grupa, ale jeśli dostaje się dziką kartę to trudno liczyć, ze trafi się do łatwej grupy. Będziemy musiały wspiąć się na wyżyny, aby wyjść z grupy. Norwegia to niekwestionowany faworyt do tytułu mistrza świata. Szwedki to też skandynawska piłka nastawiona na mocną obronę. Czeszki to zespół, który dobija się do czołówki i potrafi sprawić niespodziankę.
Oceniając szanse Polek trzeba pamiętać, że na przestrzeni dwóch ostatnich lat reprezentacja mocno się zmieniła. Trener Krowicki wymienił sporą część składu. W porównaniu z Mistrzostwami sprzed dwóch lat w zespole nie ma Anny Wysokińskiej, Iwony Niedźwiedź, Moniki Stachowskiej czy Patrycji Kulwińskiej. Na mistrzostwa świata pojedziemy bodajże z ośmioma debiutantkami w imprezie tej rangi - przyznaje trener Krowicki i dodaje: Odmładzanie reprezentacji jeszcze trwa, ale dzisiaj jesteśmy dalej w procesie jej budowania niż rok temu. Jesteśmy sportowcami, więc stawiamy sobie zawsze ambitne, wysokie cele. Chcielibyśmy w MŚ wygrywać wszystko, co jest możliwe. Zbierać punkty, żeby awansować do kolejnej rundy. Na dziś to plan minimum.
By wywalczyć awans do kolejnej rundy Polki będą potrzebowały zapewne dwóch zwycięstw. Najtrudniej będzie szukać punktów w pojedynkach z Norwegią i Szwecją.
2.12 (18:00) Polska - Szwecja
3.12 (14:00) Polska - Czechy
5.12 (20:30) Polska - Norwegia
7.12 (14:00) Polska - Węgry
8.12 (14:00) Polska - Argentyna