Bezbramkowym remisem zakończył się mecz pierwszej kolejki rundy wiosennej w Kielcach. W 18. Minucie sędzia zmuszony został przerwać mecz, gdyż kibice gospodarzy odpalili race i petardy.
O pierwszej połowie można byłoby zapomnieć, gdyby nie dwie znakomite okazje Aleksejsa Visnakovsa z drużyny gospodarzy. Najpierw strzelił mocno z 16 metrów i piłkę z trudem wybił bramkarz Korony, a później będąc sam na sam ze Zbigniewem Małkowskim, nie przejął futbolówki kilka metrów przed bramką. Szczególnie dobrze było w pierwszej połowie, z kilku sytuacji mogliśmy wyjść na prowadzenie- powiedział po meczu Dariusz Pasieka, trener krakowian.
Po przerwie trener kielczan Leszek Ojrzyński dokonał zmian w zespole, by poprawić siłę ataku. Istotnie, w drugiej połowie piłkarze Korony częściej gościli pod bramką Cracovii, akcje były szybkie i dynamiczne. Niestety, celowniki kieleckich zawodników były fatalnie nastawione. Okazję do objęcia prowadzenia miał Maciej Korzym, który w sytuacji sam na sam z Wojciechem Kaczmarkiem, strzelił wprost w bramkarza Cracovii. Z drużyny gości natomiast znów dwukrotnie Visnakovs celnie strzelał, bramkarz Korony wybił jednak piłkę.
W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo słabo, w niektórych momentach nie dało się patrzyć na boisko. Dlatego po przerwie zmieniliśmy ustawienie, weszli nowi piłkarze, gra stała się płynniejsza. Były dogodne sytuacje, ale nie zmieniły one wyniku. Musimy zadowolić się remisem. Dopadł nas też wirus "bałkański", bowiem najpierw w nocy zaniemógł Aleksadar Vukovic, a po pierwszej połowie opuścił boisko Jovanovic. Nie był w stanie grać - mówił na konferencji prasowej Ojrzyński.
Zziębnięci kibice dopingiem się rozgrzewali, bo brakowało porywających ataków, gorących sytuacji podbramkowych, za to dużo było fauli, chaotycznych akcji, niedokładnych podań. W 18. minucie na trybunie kieleckiego klubu kibice odpalili dwie petardy oraz race dymne. Gęsty dym pokrył boisko i sędzia na kilka minut przerwał grę.
Mecz poprowadził sędzia Paweł Raczkowski z Warszawy. Na trybunach usiadło 6,5 tys. kibiców.