"Wyprowadzanie szybkich akcji ze środka boiska, gra kombinacyjna - to nasze największe atuty" - mówi w rozmowie z Maciejem Jermakowem asystent selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski Marek Wleciałowski. W piątek biało-czerwoni zagrają kolejny mecz w eliminacjach mistrzostw świata 2014. Tylko zwycięstwo z Czarnogórcami przedłuży nasze szanse na awans.
Maciej Jermakow: Przed meczem o życie czuć większe napięcie w sztabie, wśród piłkarzy?
Marek Wleciałowski: Mówiąc o napięciu i presji, możemy to odnieść tylko do pracy na treningach, do podejścia do tego, co robimy na zajęciach, analizowania przeciwnika. Tam rzeczywiście widać większe zaangażowanie.
Zwracacie jakoś specjalnie uwagę na przygotowanie mentalne do tego meczu? W Czarnogórze było bardzo ostro, nasi zawodnicy byli prowokowani.
Pamiętamy, co tam się działo. Ale w Polsce atmosfera na trybunach będzie inna i to rozładuje też emocje na boisku.
Oprócz kontuzji dwóch napastników - jaki jest największy problem reprezentacji?
Myślę, że zbalansowanie ofensywy, która będzie bardzo ważna w tym meczu, z zabezpieczeniem tyłu i podjęcie walki w środku pola. Mecz będzie miał różne fazy i w każdej z nich trzeba wykonać podstawowe zadania.
A w czym tkwi wasza największa siła?
Widzieliśmy to w ostatnim meczu z Danią: wyprowadzanie szybkich akcji ze środka boiska, kombinacyjna gra - to nasze atuty.
Kibice, którzy przyjdą na Stadion Narodowy, mogą spodziewać się ataków naszej reprezentacji już od pierwszych minut?
Tak, to jest mecz, w którym sami zawodnicy chcą jak najszybciej rozbić mur Czarnogórców. Ważną kwestią, by się to udało, będzie duch drużyny. Mamy wielu nowych piłkarzy, każdą chwilę chłopaki spędzają razem, sporo pracy wykonujemy na treningach, tak by zawodnicy jak najlepiej się rozumieli na boisku.