Aleksandra Król notuje w tym sezonie bardzo dobre wyniki w snowboardowym Pucharze Świata i chce powalczyć o podium podczas zbliżających się mistrzostw świata w Gruzji. Polka kończy właśnie zgrupowanie i treningi we Włoszech. Po kilku dniach odpoczynku wyruszy do Bakuriani, by tam walczyć o spełnienie marzeń.
Patryk Serwański: Twoja droga na mistrzostwa świata do Bakuriani w Gruzji prowadzi przez Italię, bo kończysz dziś treningi we Włoszech. Zatem gdzie spędziłaś ostatnie dni i jakie warunki zastałaś na miejscu?
Aleksandra Król: Jestem w Dolomitach w Toblach. Piękna pogoda. Słoneczko. Minus 15-20 stopni. Trasa jest świetnie przygotowana. Trenujemy z teamem niemieckim i Słoweńcami. Ścigamy się równolegle, więc trening jest super. Stok jest podobny do tego w Bakuriani ,więc jakość treningów jest top.
Taka bezpośrednia rywalizacja na treningu daje po prostu więcej niż poprawianie formy samemu?
Tak, dokładnie. To daje pewność siebie. Jak się objeżdża na treningu jedną Niemkę, drugą Niemkę, to od razu człowiek staje się pewniejszy. Wiadomo na zawodach też można z nimi wygrać, ale trening od razu poprawia samopoczucie.
Zastanawiam się, jak się czujesz przed mistrzostwami. Pamiętam twoje nastawienie przed igrzyskami i później rozczarowanie po braku medalu. Oczywiście nigdy nie wiemy, jak potoczą się eliminacje i jak ułoży drabinka na przykład w slalomie gigancie równoległym. Dużo jest niewiadomych, ale jak się czujesz przed wyjazdem do Gruzji?
Na dziś czuję wysoką dyspozycję. Jestem czwarta w klasyfikacji giganta i siódma w generalce, co pokazuje, że jestem w gronie faworytek do medali. Naprawdę czuję się dobrze. Zawsze mówiłam, że moim celem jest medal. Na igrzyskach się nie udało. Zostawiam to już za sobą. Teraz myślę o mistrzostwach i będą walczyć o medale, ile się da, bo to moje marzenie.
Snowboardowy Puchar Świata czasami gości w mniej oczywistych miejscach w porównaniu do innych zimowych dyscyplin. Teraz mistrzostwa odbędą się w gruzińskim Bakuriani. Wszyscy słabo znacie to miejsce, ale czy to przeszkoda czy zaleta?
Ja tam nigdy nie byłam. Ani w Gruzji, ani na tym stoku, ale to mnie cieszy. Nikt z nas tego miejsca nie zna. Szanse się wyrównują. Wszyscy startują z tego samego poziomu niewiedzy. Ja się czuję podekscytowana, bo to jest coś nowego, innego. A o Gruzji za dużo nie wiem poza tym, że mają dobre jedzenie i nie mogę się doczekać spróbowania takich znanych pierożków.
Ten sezon obfituje w fajne wyniki i twoje i Oskara Kwiatkowskiego. Zastanawiam się, czy czujecie w związku z tym rosnącą presję przed mistrzostwami świata? A może widzicie większe zainteresowanie fanów dzięki waszym dobrym występom?
Myślę, że w tym momencie polski snowboard jest na bardzo wysokim poziomie. I ja i Oskar zdobywamy miejsca na podiach. Ja nie czuję presji. Nie wiem, jak Oskar. Ja się tylko cieszę, że mogę pokazać nasz sport większej liczbie osób i zarazić ich miłością do snowboardu, tak jak ja go kocham. Widzę to większe zainteresowanie. Więcej osób do mnie pisze, dopytuje się o różne rzeczy. Bardzo dużo komentarzy jest po startach. Cieszę się, że to ruszyło. Jeśli zdobędziemy medale to może zrobi się szał na snowboard.
Jak wyglądają plany na najbliższe dni? Będzie jeszcze czas na odpoczynek?
Wracamy do Polski na cztery dni. Trzeba będzie przeprać rzeczy, przepakować. Cieszę się na czas z rodziną, bo teraz jest napięty czas, dużo podróży. Rzadko widuję najbliższych, a już tęsknię za narzeczonym, rodzicami, pieskiem. Teraz trochę czasu z nimi spędzę. Na pewno też muszę iść do fizjoterapeuty. Czuję, że organizm jest zmęczony. Po 5 dniach treningu przyda się odpoczynek. Do Gruzji lecimy 14 lutego. Na miejscu będziemy mieli jeszcze 2-3 dni treningowe. To już kilka przejazdów dla poczucia feelingu, śniegu. No i potem startujemy.
Dużo pomaga serwismen? Brakowało go w reprezentacji. Teraz macie istotnego specjalistę. Bez kogoś takiego nie da się być w czołówce światowej.
Mamy świetnego fachowca ze Słowenii. Zna się super na tym. Ja nie muszę się niczym martwić. Pasjonuje się tym od lat, więc deski mamy świetnie przygotowane. To ma duże znaczenie. My jesteśmy spokojni, trener może skupić się tylko na swojej pracy, bo wcześniej na zawodach był także serwismenem. Teraz mamy sprzęt na najwyższym możliwym poziomie.
Wspomniałaś o gruzińskich pierożkach, to powiedzmy jeszcze o tym, na ile musisz dbać o dietę i kalorie przed startem. Na ile trzeba się kontrolować? I czy będziesz mogła pozwolić sobie na chaczapuri?
W sezonie cały czas pilnujemy jakości jedzenia. Suplementujemy różne rzeczy. Oczywiście nie możemy się objadać, ale po męczących treningach musimy przyjąć dużo węglowodanów, dlatego myślę, że chaczapuri będzie można przemycić w niezbyt dużej ilości. Jednak na desce palimy dużo kalorii. Jest też zimno, więc trzeba wytworzyć energię. Na jakieś lokalne specjały w Gruzji będziemy mogli sobie pozwolić.