Lucjusz Wasielewski i Arkadiusz Jałowski zrezygnowali z funkcji członków zarządu Polskiego Związku Kolarskiego. Do dymisji władz PZKol wezwał w sobotę minister sportu i turystyki Witold Bańka m.in. w związku z ujawnionym przez media skandalem obyczajowym. Nie zdecydowali się na dymisję tylko prezes PZKol Dariusz Banaszek oraz jeden z członków 9-osobowego zarządu Rafał Jurkowlaniec.
W piątek na konferencji prasowej w Pruszkowie Banaszek podkreślił, że ministerstwo "nie ma prawa do takich nacisków na legalnie wybrane władze". Obiecał jednak, że poda się do dymisji, ale uczyni to na zapowiedzianym wcześniej nadzwyczajnym zjeździe delegatów PZKol, który odbędzie się 22 grudnia.
Winą za wywołanie zamieszania wokół PZKol Banaszek obciążył sponsora związku, właściciela firmy CCC Dariusza Miłka. Zdaniem Banaszka, Miłek wiedział o skandalu obyczajowym w działającej w latach 2009-12 grupie CCC MTB, ale nie powiadomił o tym prokuratury. Według Banaszka o wszystkim wiedział także prezes PZKol w latach 2011-16, ale i on również pozostał bezczynny.
Nie kupi pan pieniędzmi podatników stanowisk w Polskim Związku Kolarskim - w tak ostrych słowach do ministra sportu zwrócił się Dariusz Banaszek. To kolejna odpowiedź na żądanie Witolda Bańki, żeby zarząd podał się do dymisji w związku z seksaferą ujawnioną w związku.
Prezes PZKol ujawnił dziś nagrania - rozmowy członków zarządu z prezesem firmy CCC, która sponsoruje Związek. Nagrania mają udowodnić, że Dariusz Miłek, jako sponsor, wywierał naciski na zarząd PZKol w sprawie umów z innym sponsorem. Co ciekawe, prezes Banaszek twierdzi, że w spraw zaangażowany jest sam minister sportu.
Panie ministrze, w sierpniu bieżącego roku wzywał mnie pan na dywanik za to, że zwolniłem pana kolegę. Panie ministrze, pan rozmawiał z prezesem Dariuszem Miłkiem często, na co mamy dowody - oświadczył Banaszek.
Tych dowodów jednak nie przedstawiono. Prezes Banaszek podsumował, że aferę wywołano po to, by zmusić go do odejścia ze Związku. O jego ewentualnej dymisji zdecydują delegaci podczas zjazdu 22 grudnia.
Banaszek podkreślił, że Miłek próbował wpływać na działania związku, a gdy utracił tę możliwość, wycofał się ze sponsorowania federacji.
Utrata bezpośredniego wpływu na decyzje władz przez Dariusza Miłka spowodowała kryzys, w jakim dziś się znajdujemy - zaznaczył.
W przyszłym tygodniu minister sportu zdecyduje, czy wystąpić do sądu z wnioskiem o wprowadzenie kuratora do Polskiego Związku Kolarskiego. Taka zapowiedź padła na konferencji prasowej Witolda Bańki, który już wcześniej domagał się dymisji całego zarządu federacji. Komentując słowa prezesa PZKol-u Dariusza Banaszka, że "ministerstwo nie ma prawa do takich nacisków na legalnie wybrane władze", Bańka mówił, że musiałby pozwać prezesa PZKOL-u, gdyby traktował go jako osobę stabilną emocjonalnie. Gdybym podchodził poważnie do wszystkich zmian opinii, do tych wszystkich słów, które wypowiadał w ostatnich dniach pan prezes Dariusz Banaszek, gdybym traktował tego pana jako osobę wyjątkowo stabilną emocjonalnie, to zapewne zmuszony byłbym wytoczyć mu proces sądowy - wspomniał i zaraz dodał, że bierze pod uwagę "okoliczność łagodzącą, że ten pan nie radzi sobie z zarządzaniem kryzysowym".
Mister zwracał uwagę, że zarząd kolarskiego związku tak przygotowywał się do konferencji prasowej, że zapomniał na czas - czyli do czwartku - złożyć sprawozdania finansowego. A to może oznaczać konieczność zwrotu ministerialnej dotacji - czyli 17 mln złotych.
By nie odbiło się to na zawodnikach, minister dopuszcza finansowanie poszczególnych kolarzy poprzez PKOL. Zapewniam, że będą mieli finansowanie od przyszłego roku, nie damy im zrobić krzywdy - deklaruje Bańka.
Minister nie zmienia zdania, że warunkiem wznowienia współpracy ze związkiem jest dymisja całego zarządu. Jeśli to się nie stanie, w przyszłym tygodniu minister zamierza rozpocząć procedurę wprowadzania kuratora do związku przez złożenie odpowiedniego wniosku do sądu.
W minioną sobotę były wiceprezes PZKol Piotr Kosmala w wywiadzie dla portalu WP SportoweFakty powiedział, że "ważna osoba w środowisku kolarskim" miała się dopuścić czynów ohydnych jak zastraszanie, seks z podopiecznymi, w tym z nieletnimi, a nawet gwałt. Dodatkowo w grę wchodziły nadużycia finansowe. Potwierdzić miał to zewnętrzny audyt zlecony przez Banaszka.
Po tej publikacji minister sportu i turystyki Witold Bańka wezwał do natychmiastowej dymisji cały zarząd PZKol, na czele z Banaszkiem. Do piątkowej konferencji pięciu z dziewięciu członków zarządu zrezygnowało z funkcji.
(ph)