Tatrzański Park Narodowy zamknął wszystkie szlaki prowadzące z Kuźnic w kierunku Kasprowego Wierchu. Powód? Mały niedźwiadek, któremu należy zapewnić spokój. Maciej Pałahicki o strategii postepowania w takiej sytuacji rozmawiał z zastępca dyrektora TPN Filipem Ziębą.

Maciej Pałahicki: Dlaczego ten niedźwiadek jest sam i co o nim wiadomo?

Filip Zięba: Obserwujemy niedźwiadka w rejonie szlaku na Kasprowy. Cały czas zbieramy informacje na temat tego, co tam się stało. Fakty są takie, że jest to młody niedźwiadek, tegoroczny, więc powinien być z matką. Widziany jest jednak sam. Ponieważ tam wszędzie jeszcze leży śnieg, widzieliśmy obok jego śladów, także większe, które mogą być tropami matki.

Pojawiły się jednak informacje, że ten niedźwiadek poszukuje matki. Co w sytuacji, kiedy on został sam?

To są niesprawdzone informacje. Fakty są takie, że nie wiadomo, która z niedźwiedzic jest jego matką, bo gawruje ich w tym rejonie więcej. Jedna z nich ma obrożę telemetryczną i wiadomo, że ona ciągle jest w gawrze. Ale jest jeszcze dużo niewiadomych. Potrzebujemy czasu i cierpliwości, żeby zobaczyć, jak ta sytuacja się rozwinie. My będziemy działać według schematu, według którego działamy od wielu lat, a który jest wypracowany nie tylko przez nas, ale też konsultowany z ludźmi zajmującymi się w Europie i na świecie problemami niedźwiedzi. Na razie obserwujemy. Jest duża szansa na to, że młody niedźwiadek zostanie znów przygarnięty przez matkę. Oczywiście jest ryzyko, że tak się nie stanie, ale jeżeli jest tylko cień nadziei, że przyroda sobie sama poradzi i matka się nim zaopiekuje, to trzeba dać im taką szansę.

W tej sytuacji najważniejsze jest więc, żeby niedźwiadek miał spokój i nie był zagrożony ze strony ludzi?

Najważniejszy jest ten czynnik przyrodniczy, czyli właśnie spokój. Żeby tam nie było czynnika ludzkiego, czyli człowieka, który tam wchodzi, podgląda, przechodzi szlakiem, bo to może wpłynąć na to, czy te niedźwiedzie połączą się. A po drugie może to być niebezpiecznie dla osób wędrujących tym szlakiem, może dojść do niebezpiecznej sytuacji. Dlatego konieczne było zamknięcie szlaków.

Słowacy mają jednak inny schemat rozwiązywania tego typu problemów. Ten przypadek zbiegł się w czasie z zastrzeleniem młodego niedźwiedzia, który pojawił się na szlaku w Niskich Tatrach.

Każda sytuacja jest inna i wyjątkowa. Na Słowacji duży, dorosły niedźwiedź biegał za ludźmi, więc to jest zupełnie inna sytuacja. U nas, na razie, nie widzieliśmy dorosłego niedźwiedzia w pobliżu szlaku. Ten nasz to jest maleństwo, mały niedźwiadek, a matki póki co nie ma. Oczywiście zagrożenie jest realne. W związku z tym istotna jest przezorność, ale na pierwszym miejscu jest dobro niedźwiedzi. Trzeba dać im teraz święty spokój.

Gdyby jednak nie doszło do połączenia tego małego niedźwiadka z matką, to jakie są jego szanse na przeżycie?

Akurat ta historia dzieje się na naszych oczach, koło szlaku, więc uruchamiamy nasze, ludzkie odruchy – i bardzo dobrze. Ale takie historie dzieją się stale w całych Tatrach i to nie dotyczy tylko niedźwiedzi, także innych gatunków i my nawet nie zdajemy sobie sprawy, że co noc jakiś dramat tam się rozgrywa. Właśnie na tym polega funkcjonowanie dzikich zwierząt. Czasami jest tak i takie przypadki się zdarzają w Tatrach, ale ostatnio też w  Bieszczadach, że mały niedźwiadek jest zabierany przez ludzi. Niestety wiemy, że historie tych niedźwiadków skończyły się źle. My – powtórzę - mamy wypracowany model od lat, wiemy w jaki sposób trzeba do takiego problemu podejść i konsultujemy to z ludźmi z Europy i ze Stawów Zjednoczonych, którzy też się zajmują dziko żyjącymi niedźwiedziami i wiedzą jak postępować.

Nie ma więc mowy o tym, żeby tego malucha odłowić i odesłać do jakiego ośrodka czy ogrodu zoologicznego?

Tatry to przestrzeń dzikich zwierząt. To nie są zwierzęta udomowione i one rządzą się swoimi prawami. Od tego jest park narodowy, żeby mogły w nim normalnie funkcjonować. I powtórzę jeszcze raz: takie historie się zdarzają co noc. Nie jest tak, że w każdej dolinie ktoś ratuje sarenkę, jelonka, kozicę czy niedźwiedzia. Tak jest skonstruowana naturalna kolej rzeczy. Taka jest biologia i zwyczaje niedźwiedzie. Jest też wśród nich naturalna śmiertelność i te sytuacje się zdarzają i będą się zdarzać. Pamiętamy historię sprzed kilku lat, kiedy młody niedźwiadek wypadł z gawry. Matka się nim nie zajęła i przyszła inna niedźwiedzica i zjadła tego niedźwiadka. Ta niedźwiedzica karmiła z kolei inne małe niedźwiadki i być może dzięki tej sytuacji te niedźwiadki przeżyły. Teraz jest też okres, kiedy samce niedźwiedzi zaczynają bardzo intensywnie po Tatrach wędrować i niedługo będzie okres rui. Te samce często zabijają małe niedźwiadki, właśnie takie jednoroczne czy dwuletnie.

To znaczy, że musimy się z tym pogodzić i pozwolić przyrodzie normalnie funkcjonować?

Najważniejsza jest konsekwencja. Nie można stanąć w rozkroku, bo wtedy zrobi się chaos.