Dość beztroski włamywacz chwalił się przez telefon jadąc miejskim autobusem, że brał udział w kradzieży. Nie wiedział, że razem z nim jedzie policjant, który akurat wracał po służbie do domu i wszystko słyszał. Teraz mężczyzna może mieć aż dziesięć lat, by spokojnie przemyśleć w celi czy warto było kraść...

Funkcjonariusz sądeckiej komendy wracał po pracy do domu miejskim autobusem. Razem z nim podróżował mężczyzna, który przez telefon umawiał się na spotkanie. Nie zważając na inne osoby, bez żadnej refleksji opowiadał swojemu rozmówcy, że szuka go policja, bo ze znajomym brał udział we włamaniu

Funkcjonariusz nie pozostał obojętny na to, co usłyszał. Postanowił jechać za mężczyzną, a kiedy ten wysiadł z autobusu, poszedł za nim do miejskiego parku. W tym czasie skontaktował się z kolegami z komendy, którzy potwierdzili, że to najprawdopodobniej poszukiwany sprawca kradzieży. We skazane miejsce natychmiast został skierowany patrol. 

Kiedy mężczyzna zauważył radiowóz, zaczął uciekać, ale wtedy do akcji wkroczył mundurowy, który po krótkim pościgu go zatrzymał. Następnie 35-latek trafił w ręce patrolu.

Okazało się, że zatrzymany sądeczanin dzień wcześniej brał udział w kradzieży z włamaniem do jednego z budynków na osiedlu Szujskiego w Nowym Sączu, skąd razem z kolegą wynieśli pięć żeliwnych grzejników. W wyniku podjętych przez policjantów działań w pobliżu miejsca zdarzenia został wkrótce zatrzymany jeden z podejrzewanych, natomiast 35-latek, którego tożsamości policjanci wówczas nie znali, był nieuchwytny.

Dzięki czujności sądeckiego policjanta po służbie obaj sprawcy usłyszeli zarzuty kradzieży z włamaniem – funkcjonariusze ustalili, że podczas kilku wspólnych akcji ich łupem padło łącznie 21 grzejników. Za przestępstwo kradzieży z włamaniem grozi od roku do 10 lat więzienia, ale z uwagi na to, że 35 i 45-latek popełnili je w warunkach recydywy, sąd może orzec wyższy wymiar kary.

 

Opracowanie: