Zarzuty o charakterze terrorystycznym usłyszał mężczyzna, który przyniósł pocisk artyleryjski na marsz pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej w Warszawie. Śledztwo w jego sprawie przejęła Prokuratura Krajowa, zajmująca się najcięższymi przestępstwami. Łukaszowi K. grozi 8 lat więzienia.
Łukasz K. usłyszał prokuratorskie zarzuty o charakterze terrorystycznym. To ten 31-letni mieszkaniec woj. mazowieckiego przyniósł pocisk artyleryjski na obchody rocznicy rzezi wołyńskiej, odbywające się w poniedziałek na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
31-latek podejrzany jest o spowodowanie zagrożenia utraty życia i zdrowia wielu osób, a także zniszczenia mienia w znacznych rozmiarach. Prokuratorzy stwierdzili, że ten czyn należy traktować jako terroryzm, bo według nich mężczyzna działał w celu zastraszenia ludzi zgromadzonych na obchodach rocznicowych.
Dodatkowo Łukasz K. ma odpowiadać za posiadanie bez zezwolenia pocisku artyleryjskiego kalibru 80 milimetrów. Śledczy z mazowieckiego wydziału zamiejscowego prokuratury krajowej zapowiadają też wniosek o tymczasowy areszt dla podejrzanego.
Przypomnijmy, że gdy w poniedziałek wieczorem 31-latek pojawił się z pociskiem na Krakowskim Przedmieściu i postawił go w tłumie, policjanci ewakuowali ponad tysiąc osób. Na czas akcji saperów utworzono strefę bezpieczeństwa o promieniu 200 metrów.
Wydarzenia te tak opisywał nam jeden ze świadków: "W tłum wszedł młody mężczyzna z plecakiem. Uniósł rękę w górę. Miał w niej bombę. Ludzie się rozbiegli. Został obezwładniony przez jednego z facetów i przejęła go policja".
W mediach społecznościowych pojawił się potem film z tego zdarzenia. Widać na nim młodego, wysokiego mężczyznę z brodą ubranego w czerwoną kamizelkę. Unosi rękę, w której trzyma jakiś przedmiot. Następnie kładzie go na chodniku i odchodzi z podniesionymi rękoma. Po chwili ktoś powala go na ziemię.
Pocisk był mocno skorodowany. Jeden z policjantów stwierdził wręcz, że jeśli mężczyzna rzuciłby go na ulicę, trzeba by się liczyć z eksplozją.