Pod Sejmem trwa dwudniowa manifestacja pielęgniarek i położnych pod hasłem "48 godzin dyżuru pod Sejmem — patrzymy posłom na ręce". Ma to związek z projektem ustawy o wynagrodzeniach minimalnych w ochronie zdrowia, który wraca pod obrady.
Przed gmachem Sejmu w środę rozpoczął się protest pielęgniarek organizowany przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. Na prezentowanych banerach protestujący mają nazwy regionów Polski, z których przyjechali. Na transparentach dominują hasła: "Poprawki Senatu to poprawa warunków opieki nad pacjentami" czy też "Godna płaca po wartościowaniu pracy, a nie po uważaniu". Ulica Wiejska z obu stron jest zablokowana.
Protestujący domagają się przyjęcia senackich poprawek, które gwarantują finansowanie podwyżek, uznawania przez pracodawców kwalifikacji posiadanych a nie wymaganych oraz zwiększenia współczynników pracy we wszystkich grupach, co oznacza dodatkową podwyżkę kwoty minimalnego wynagrodzenia o ponad 1400 złotych.
Pielęgniarki podkreślają jednak, że martwi ich nie wysokość podwyżek, ale brak pewności, że trafią one do pracowników.
Żądań pielęgniarek nie popiera żadna grupa zawodowa związana z ochroną zdrowia.
Nowelizacja ustawy zakłada, że gwarantowane poziomy najniższych wynagrodzeń wzrosną od lipca 2022 r. Podwyżki płacy minimalnej w drugim półroczu br. dla pracowników ochrony zdrowia kosztować będą ponad 7 mld zł. Nowelizacja przewiduje m.in. przeniesienie do grupy z wyższym współczynnikiem pielęgniarek i położnych na stanowiskach pracy, na których wymagane jest wykształcenie średnie. Te z największym doświadczeniem zawodowym zrównane zostaną pod względem współczynnika pracy z pracownikami medycznymi z wyższym wykształceniem na poziomie studiów pierwszego stopnia.
Senatorowie zaproponowali m.in. podniesienie współczynnika pracy dla zawodów medycznych o 0,25 proc.
W środę sejmowa Komisja Zdrowia negatywnie zaopiniowała wszystkie senackie poprawki zgłoszone do nowelizacji ustawy.