„Koszty, jakie na co dzień ponosimy, nas dobijają. Pracujemy dzień i noc, by związać koniec z końcem, a i tak często wychodzimy prawie na zero. To skandal, że miasto nie pozwala nam zarobić godnych pieniędzy. Mamy dość!" – tak stołeczni taksówkarze komentują czwartkową decyzję Rady Miasta, która po raz kolejny odrzuciła uchwałę o podniesieniu stawek maksymalnych za przewozy taksówkami w tym mieście. Kierowcy zapowiadają, że w takim razie spotkają się z urzędnikami w sądzie.
Ceny urzędowe za korzystanie z taksówek osobowych w Warszawie ustala się w zależności od strefy, w jakiej usługa jest świadczona oraz w oparciu o taryfy, których liczbę i granice ustala Rada m.st. Warszawy. Obecnie za tzw. trzaśnięcie drzwiami trzeba zapłacić 8 złotych, za przejazd 1 km w I taryfie (w dni powszednie między 6 a 22) - 3 złote, a w II taryfie - 4,5 złotych. Taksówkarze chcieliby, by te maksymalne stawki wzrosły o 100 procent.
Nie oznacza to, że każda korporacja za samo zamówienie taksówki pobierałaby od razu 16 złotych. Rozmawialiśmy o tym z przedstawicielami różnych firm i zgodnie stwierdziliśmy, że podniesienie tej opłaty początkowej z 8 do 10-12 złotych w zupełności wystarczyłoby - mówi Dariusz Chojnowski ze Związku Zawodowego Taksówkarzy "Warszawski Taksówkarz".
Podwyżka dałaby nam możliwość zarabiania godnych pieniędzy. Koszty, jakie na co dzień ponosimy, nas dobijają. Ludziom wydaje się, że zarabiamy nie wiadomo jakie pieniądze. Tak, owszem, zarabiamy 12-14 tysięcy miesięcznie, ale przecież musimy zapłacić za paliwo, za używanie aplikacji, za czyszczenie auta, za ubezpieczenie samochodu. W moim przypadku za tę ostatnią rzecz płacę aż 10 tysięcy rocznie! Do tego dochodzi ZUS i inne rzeczy - wylicza Chojnowski. Koszty, jakie ponosimy, to jakieś 10-11 tysięcy. Na życie zostaje nam nieco ponad 3 tysiące. W stolicy! Więcej możemy zarobić w jakimś dyskoncie, przez 8 godzin, niż przez 400 godzin na taksówce - tłumaczy. My przecież od jakiegoś czasu pracujemy dzień i noc, by związać koniec z końcem. To skandal, że miasto nie pozwala nam zarobić godnych pieniędzy. Mamy dość! - dodaje.
Chojnowski żali się także, że kierowcy przejazdów na aplikację mogą podnosić ceny za swoje usługi - co oczywiście robią. Taksówkarzom przepisy na to nie pozwalają.
Inaczej sprawę widzą warszawscy radni. Podczas sesji Rady Miasta Jarosław Szostakowski z Koalicji Obywatelskiej podkreślał, że podnoszenie maksymalnych stawek byłoby zbyt dużym uderzeniem w portfele warszawiaków, którzy i tak mierzą się już z ogromnymi wydatkami spowodowanymi inflacją. Dodał także, że droższe przejazdy "normalnymi taksówkami" mogłyby doprowadzić do odpływu klientów do przejazdów na aplikację. One nie zawsze są bezpieczną opcją dla klientów - zwłaszcza kobiet.
Do taksówkarzy takie argumenty nie przemawiają. Podkreślają, że też są mieszkańcami stolicy i mają swoje prawa. "Spotkamy się w sądzie" - zapowiadają.
Według taksówkarzy blokowanie podwyżek i uniemożliwianie im wyższych zarobków stoi w sprzeczności z literą prawa, dlatego zamierzają wejść z miastem na drogę sądową.
W innych miejscowościach udało się wprowadzić takie podwyżki, dlaczego w Warszawie od tylu lat się nie da? Skończyła się nasza cierpliwość! Nasi prawnicy pracują już nad odpowiednimi dokumentami - podsumowuje Chojnowski.