Odnaleziony dwa lata temu wrak niemieckiego parowca Karlsruhe został formalnie uznany za mogiłę wojenną i objęty zakazem nurkowania - dowiedział się reporter RMF FM. Odkrycie było sensacją, bo jedna z hipotez stawianych przez historyków mówiła, że statek mógł na swoim pokładzie przewozić słynną Bursztynową Komnatę. Dotychczasowe badania tego nie potwierdziły, kolejnych prędko nie będzie.
Wrak Karlsruhe i jego okolice zostały objęte różnymi zakazami kilka dni temu. W tej sprawie Dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni wydał nowe zarządzenie porządkowe, dołączając Karlsruhe do krótkiej listy wraków, które uznano za mogiły. Oprócz odnalezionej jesienią 2020 roku jednostki jest są na niej jeszcze wraki Wilhelma Gustloffa oraz Goyi.
"W celu ochrony mienia na wrakach statków będących mogiłami wojennymi przed grabieżą, jak również ochrony środowiska morskiego, zakazuje się kotwiczenia, nurkowania, wydobywania mienia, uprawiania rybołówstwa i rybołówstwa rekreacyjnego na akwenie o promieniu 500 m od pozycji zalegania wraków statków Wilhelm Gustloff, Goya i Karlsruhe" - czytamy w zarządzeniu porządkowym z 21 listopada 2022 roku.
Co ciekawe, w zarządzeniu upubliczniona została także dokładna pozycja, na której na polskich wodach leży wrak Karlsruhe. Formalnie do tej pory była ona utrzymywana w tajemnicy. Jak informuje Magdalena Kierzkowska, rzecznik Urzędu Morskiego w Gdyni, upublicznienie tej informacji było niezbędne dla określenia strefy bezpieczeństwa wokół wraku Karlsruhe.
Pierwotnie, w związku z doniesieniami, że statek mógł przewozić tak zwaną Bursztynową Komnatę, nie upubliczniano informacji o jego pozycji, choć i tak była ona znana w środowisku nurkowym. Istniały obawy o możliwej rabunkowej eksploracji przez "łowców skarbów".
Dotychczasowe badania wraku i jego zawartości w żadnej mierze nie potwierdziły pierwotnych hipotez o jego ładunku. Odnaleziono jedynie narzędzia i różne przedmioty użytku codziennego - pisze w odpowiedzi na pytania RMF FM Magdalena Kierzkowska. Jak dodaje, we wraku odnaleziono liczne szczątki ludzie.
Nie jest to więc wrak atrakcyjny dla turystyki podwodnej. Tym bardziej, że leży on na głębokości 88 m, co sprawia, że dostęp do niego jest mocno utrudniony. Korzystając z okazji, pragniemy zaapelować o uszanowanie tego miejsca, naznaczonego wojenną tragedią - apeluje Kierzkowska i przypomina, że na Karlsruhe zginęło około tysiąca osób.
Wrak niemieckiego parowca jesienią 2020 roku odkryli nurkowie z trójmiejskiej grupy Baltic Tech, zajmujący się poszukiwaniem i badaniem bałtyckich wraków. Spoczywa on na głębokości 88 metrów, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Ustki.
Niespełna rok później przeprowadzona została kilkunastodniowa ekspedycja badawcza. W ładowni Karlsruhe znaleziono m.in. zniszczone wybuchem części dwóch motocykli oraz samochodu i wózka wojskowego. Przy wejściu do pomieszczenia znajdowała się rozbita skrzynia z porcelanową zastawą, sygnowaną stemplem Królewskiej Manufaktury Porcelany w Berlinie. Podjęto też wtedy decyzję o wydobyciu jednej z ostatnich zachowanych, łatwo dostępnych skrzyń. W środku znaleziono między innymi kable, kołowrotki inne tego typu metalowe elementy.
Nic nie wskazuje, by prędko odbyła się kolejna, podobna wyprawa. W najbliższych latach nie planujemy prac archeologicznych czy badawczych na wraku Karlsruhe. Nie mamy takich możliwości technicznych - mówi RMF FM Iwona Pomian, pełnomocnik dyrektora Narodowego Muzeum Morskiego ds. Ochrony Morskiego Dziedzictwa Kulturowego.
SS Karlsruhe w 1945 r. brał udział w morskiej ewakuacji niemieckich mieszkańców z terenów Prus Wschodnich, znanej jako operacja Hannibal. W tej samej operacji uczestniczyły też - również zatopione w czasie tej samej operacji - statki Wilhelm Gustloff, Goya i Steuben. Karlsruhe w swój ostatni rejs wyszedł 12 kwietnia. Z dzisiejszego Bałtijska w dzisiejszym obwodzie kaliningradzkim płynął do Niemiec.
O poranku 13 kwietnia został zaatakowany przez sowieckie samoloty. Jednostka zatonęła w kilka minut wraz z całym ładunkiem. Z co najmniej 1080 osób, które były na pokładzie uratowało się około setki.
Jedna z hipotez mówiła o tym, że statek przewozić miał Bursztynową Komnatę. To słynna sala wyłożona sześcioma tonami bursztynu i włoskimi mozaikami. Była prezentem podarowanym w 1716 roku rosyjskiemu carowi Piotrowi I otrzymał przez cesarza Prus Wilhelma I. Zrabowana w 1941 roku przez Niemców Bursztynowa Komnata do końca II Wojny Światowej była przechowywana w Królewcu. Stamtąd w 1945 roku wywieźć miały ją wycofujące się przed Armią Czerwoną wojska niemieckie. Ślad po niej zaginął.