Ponad 60 psów uratowali strażnicy miejscy z Gdańska. Zwierzęta zostały zabrane z nielegalnej hodowli. Były to jamniki, cavaliery, Shih tzu i mopsy. "Zwierzęta były pochowane w szufladach, pod meblami, a nawet w piekarniku" - opisywali strażnicy. Wszystkie trafiły od razu do schroniska "Promyk" w Gdańsku, gdzie od początku zajmują się nimi weterynarze.

Do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt "Promyk" w Gdańsku Kokoszkach trafiło 66 psów uratowanych przez straż miejską, policję i pracowników "Promyka" z pseudohodowli na św. Wojciechu.

Zwierzęta były bardzo zaniedbane i płochliwe, przyznała  weterynarz Anna Madejak, która od samego początku zajmuje się psami.

Dopiero tutaj mają okazje rozprostować łapki z czego bardzo chętnie korzystają. Widać, że człowiek im zrobił nieraz wielką krzywdę. Momentami najdrobniejszy ruch sprawia, że kulą się w sobie i wycofują - opowiada łamiącym się głosem Madejak.

Nie da się - stwierdziła weterynarz odpowiadając na pytanie czy da się odłożyć emocje na bok przy takiej historii. Ja jestem tutaj od 7:30 do 18:00. Kładę się spać i cały czas zastanawiam: "co się dzieje? Co dalej? Jak te zwierzęta się teraz czują?" Nie da się tych emocji odłożyć ­­- odpowiedziała Madejak.

Zwierzaki są w każdym wieku, od osesków, które jeszcze nie widzą, po bardzo sędziwe, o czym świadczą różne zwyrodnienia. Ponad jedna trzecia psów to szczeniaki z przeznaczeniem na sprzedaż. Psy dorosłe były chowane do rozrodu.

Schronisko musiało przebadać każdego pieska, zarejestrować, zaczipować, odrobaczyć, a na koniec czekała ich wizyta u groomera.

Wspólnie ze "Stacją pies" przeprowadzamy zabiegi groomerskie - strzyżenie, odpchlenie, doprowadzanie do porządku. Niektóre są tak mocno zaniedbane, że ani nie widzą, ani nie słyszą przez filc i kołtuny na sierści. Dokarmiamy je i suplementujemy. Niewykluczone, że niektóre będą wymagały poważniejszego leczenia, wysłaliśmy materiał do badań do laboratorium - tłumaczy Emilia Salach, dyrektorka gdańskiego ZOO i schroniska "Promyk".

Uratowane psy najszczęśliwsze będą, gdy trafią w dobre ręce. Nie są jeszcze jednak gotowe do adopcji.

Na prośbę służb zajęliśmy się tymi zwierzętami, natomiast są one przedmiotem w sprawie. W związku z tym musi odbyć się cała procedura związana z ewentualnym odebraniem praw właścicielom tych zwierząt. Póki co do, adopcji nie nakłaniamy, choć od rana mamy setki telefonów od osób nią zainteresowanych. Otworzyły się serca mieszkańców Gdańska, ale i z Polski ludzie dzwonią. Powinniśmy sobie poradzić z adopcją, gdy psy będą już na nią gotowe, aczkolwiek mamy też zaprzyjaźnione fundacje i jak będzie potrzeba, będziemy prosić o wsparcie. Mamy nadzieję, że szybko uda się przeprowadzić ten proces, tak żeby zwierzęta jak najszybciej znalazły kochające domy - dodaje Salach.

Schronisko apeluje o wsparcie - każdą ilość suchej i mokrej karmy dla szczeniąt i karmiących matek. Można dostarczyć ją do schroniska lub dawnej siedziby IKM przy Długim Targu.