Zwolnienia z obowiązku zarybiania Odry chce Polski Związek Wędkarski. Choć narybek do wody wpuszcza się dopiero wiosną, już teraz trzeba się do tego przygotowywać. Problem w tym, że nie wiadomo, czy będzie miało to sens.
Sierpniowe skażenie wody w Odrze sprawiło, że zginęła nawet połowa żyjących w rzece ryb. Podejrzewane o spowodowanie masowego śnięcia złote algi, okazały się też toksyczne dla skorupiaków. Wydzielane przez nie toksyny blokują wchłanianie tlenu z wody i są śmiercionośnie dla organizmów oddychających przez skrzela.
Najbliższe zarybianie rzeki powinno odbyć się wiosną. Obligatoryjnie muszą robić to dzierżawiące rzekę okręgi Polskiego Związku Wędkarskiego. Są jednak obawy, że wpuszczenie narybku do Odry byłoby zwykłym marnotrawstwem.
"Nie zapominajmy, że poza rybami zginęło wiele organizmów z dna rzeki, a tam znajdowała się większość tych bezkręgowców, którymi odżywiały się ryby. To pierwszy aspekt, który nie przemawia za tym, by prowadzić obligatoryjne zarybienia. Bo te ryby, które wpuścimy do rzeki mogą po prostu paść z głodu - mówi prof. Adam Tański, ichtiolog i wiceprezes okręgu szczecińskiego PZW.
By prowadzić zarybienia potrzebny jest też stały monitoring warunków chemicznych wody, który powie, czy organizmy mają szansę w takim środowisku przetrwać.
Pozytywne rozpatrzenie wniosków o zwolnienie z zarybiania zapowiada Urząd Marszałkowski, który wydaje takie decyzje. Zwłaszcza, że rząd zapowiedział przygotowanie planu odbudowy środowiska naturalnego w Odrze. Nie są nadal znane jego szczegóły.
Do końca miesiąca ma być natomiast gotowy raport mówiący o przyczynach zatrucia wody w Odrze, które doprowadziło do masowego padania ryb.