Nie żyje kolejny, siódmy już górnik, który został ranny w wybuchu metanu w kopalni Pniówek w Pawłowicach. Zmarł dziś w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
W środę w należącej do JSW kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do dwóch wybuchów metanu.
Cztery osoby zginęły w kopalni, dwie kolejne zmarły w szpitalu. Dziś zmarła kolejna, siódma osoba. To 37-letni górnik, który był na leczeniu w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich - poinformowała dziennikarka RMF FM Anna Kropaczek. Mężczyzna miał oparzenia 80 proc. powierzchni ciała, w większość oparzenia III stopnia; miał także poparzone drogi oddechowe. Jak poinformował siemianowicki szpital, stan pacjenta był skrajnie ciężki.
Siedmiu kolejnych pracowników kopalni Pniówek dotąd nie odnaleziono.
Ze względu na skrajnie niebezpieczne warunki w rejonie poszukiwań - w czwartek doszło tam do kolejnych wybuchów, w których poturbowani zostali kolejni ratownicy górniczy - w piątek zdecydowano o czasowym odstąpieniu od poszukiwań zaginionych górników.
Ratownicy pracują nad zabudową dwóch tam przeciwwybuchowych, które czasowo odizolują zagrożony rejon od pozostałej części kopalni. Nie wiadomo, kiedy będzie tam można wejść i wznowić poszukiwania. Może być, że dopiero za kilka tygodni albo nawet miesięcy.
Decyzja o odstąpieniu od poszukiwań zaginionych jest trudna, ale w przeszłości była już podejmowana. Przykładem jest katastrofa w czeskiej kopalni w Stonawie, gdzie zginęło 13 górników, w tym 12 Polaków. Do ostatnich ofiar ratownicy dotarli po pięciu miesiącach.
Kilka dni po tragedii w kopalni Pniówek doszło do wstrząsu w kopalni Zofiówka. Wstrząsowi towarzyszył wypływ metanu, nie doszło jednak do zapalenia ani wybuchu tego gazu.
Grupę czterech z dziesięciu poszukiwanych górników znaleziono tego samego dnia wieczorem, nie dawali oznak życia; lekarz wkrótce potwierdził ich zgon. W poniedziałek rano ratownicy dotarli do dwóch kolejnych pracowników, także już nieżyjących.