"Ratowanie wcześniaków to praca zespołowa, ale czasem potrzebny jest cud" – przyznała neonatolog z Uniwersyteckiego Szpitalu Klinicznego w Rzeszowie dr Małgorzata Stefańska. "Najmniejszy pacjent, któremu pomogliśmy, ważył 450 gramów" – dodała lekarka. Dziś przypada Światowy Dzień Wcześniaka.
Wcześniakami są noworodki, które urodziły się poniżej 37. tygodnia ciąży. Każde dziecko boryka się ze swoimi problemami i jest to nie tylko niska masa urodzeniowa.
Problemy dotyczą układu oddechowego, krążenia, ośrodkowego układu nerwowego, czy krwiotwórczego. Dzieci bliskie terminu porodu, na pewno łagodniej przechodzą konsekwencje wcześniactwa, ale rodzą się też wcześniaki ze skrajną niedojrzałością organizmu - powiedziała kierownik Kliniki Noworodków z Intensywną Opieką Medyczną w rzeszowskim USK dr n. med. Małgorzata Stefańska.
W szpitalu przy ul. Szopena rocznie hospitalizowanych jest około 200 wcześniaków. Najmłodszy, który przeżył i został wypisany do domu, to dziecko urodzone w 23. tygodniu ciąży (granica 5 i 6 miesiąca ciąży). Dziecko ze skrajnie niską masą urodzeniową ważyło 450 gramów. Najdłuższy pobyt w szpitalu zakończony wyjściem do domu trwał 202 dni.
Zasada jest taka, że wcześniak powinien wyjść ze szpitala w okresie terminu porodu, czyli jeżeli noworodek urodził się 14 tygodni za wcześnie, to jak wszystko dobrze pójdzie, po tych 14 tygodniach zostanie wypisany. Czasem się to nie udaje, wszystko zależy, z jakimi problemami mierzy się noworodek - przyznała doktor Stefańska.
Przyznała też, że choć wcześniaki wymagają terapii i to często długiej, to mimo trudnego początku z wcześniactwa można wyjść obronną ręką. Pacjenci, którzy już po latach stają się samodzielni, mogą bawić się, biegać, normalnie żyć, są dla mnie ogromnym wsparciem psychologicznym - dodała lekarka.
Z okazji Światowego Dnia Wcześniaka, w geście solidarności z noworodkami przedwcześnie urodzonymi i ich rodzinami, klinika noworodków szpitala przy ul. Szopena została przyozdobiona na fioletowo.
Opracowanie: Krzysztof Maj