Przedstawiciele komitetu referendalnego z Nysy złożyli w środę w biurze opolskiej delegatury KBW informację o rozpoczęciu procedury referendum w sprawie odwołania burmistrza miasta i rady miejskiej tego miasta. Komitet musi zebrać blisko 4,3 tys. podpisów w ciągu 60 dni, żeby referendum się odbyło.

Chociaż głównym powodem inicjatywy organizacji referendum ma być ocena władz miasta i gminy w czasie wrześniowej powodzi, to powodów niezadowolenia jest znacznie więcej - wyjaśniał PAP Patryk Cichy, lider 10-osobowego komitetu referendalnego.

"W gminie Nysa nie ma gospodarza"

Powódź pokazała, że w gminie Nysa nie ma gospodarza. Burmistrz Kordian Kolbiarz przekonywał, że nie ma powodów do obaw, a gdy przyszła woda, to za pośrednictwem FB nawoływał mieszkańców do "ewakuacji za rzekę". Nikt nie pomyślał, co z ludźmi, którzy nie korzystają z tej platformy, lub zostali na niej wcześniej zablokowani przez pana burmistrza. Jak można teraz składać sobie gratulacje, kiedy w czasie powodzi pomyślano o ewakuacji zakładu karnego, strażaków, a chorych ze szpitala transportowano śmigłowcami, bo woda zalała już piwnice i parter budynku. Gdzie refleksja burmistrza i rady miasta, która na pierwszej sesji po powodzi nie dopuściła mieszkańców do głosu, przeznaczając kilka godzin na wzajemne pochwały, zamiast wyciągnąć pierwsze wnioski z katastrofy, która dotknęła tysiące mieszkańców miasta i gminy - powiedział Cichy.

Jak przyznają członkowie komitetu referendalnego, ich zwycięstwo w wyborach może oznaczać także zmianę układu sił w powiecie.

Burmistrz Kolbiarz przez ostatnie lata rządził wspólnie z PiS, za co był ostro krytykowany przez PO. W ostatnich wyborach PiS nie wystawił nawet swojego kandydata i poparł Kolbiarza. Jednak gdy Kolbiarz wygrał, a radni jego komitetu weszli także do rady powiatu, doszło do kuriozalnej sytuacji, bo PO tworzy koalicję w mieście z radnymi komitetu Kolbiarza, a dzięki radnym z komitetu burmistrza starostą został pan Daniel Palimąka, szef struktur powiatowych PO. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w spółkach miejskich rządzą ludzie z nadania PiS, to można powiedzieć, że w powiecie nyskim funkcjonuje koalicja PO-PiS, co wzbudza konsternację chyba u wyborców obydwu opcji. My nie jesteśmy politykami, urzędnikami, nie mamy gotowych przemówień i tekstów przygotowanych przez opłacanych z kasy gminy czy powiatu PR-owców. Jesteśmy zwykłymi mieszkańcami i uważamy, że włodarze naszego miasta powinni zostać poddani ocenie - uważa Cichy.

Burmistrz i starosta nie chcą referendum

Zarówno burmistrz Nysy, jak i starosta nyski Daniel Palimąka opowiadają się przeciwko organizacji referendum. Zdaniem burmistrza Kolbiarza, za inicjatywą stoją lokalni politycy, którzy wcześniej bez powodzenia startowali w wyborach samorządowych. Natomiast starosta określił pomysł przeprowadzenia referendum jako "nadużycie demokracji".

Burmistrz i radni powinni wyjść przed szereg i powiedzieć "skoro taka jest wola mieszkańców, jesteśmy do dyspozycji". Zamiast tego nazywa się nas kłamcami. Burmistrz w chwili obecnej prowadzi kampanię obietnic, swoisty festiwal czego to oni ze starostą i radnymi nie zrobią. Brakuje już chyba tylko metra i lotniska. To nie jest żaden plan, to jest zwykły strach, który zajrzał w oczy im wszystkim. Oni zrobią wszystko, aby układ przetrwał a wraz z nim fuchy, stołki, etaty i przetargi, jak najwięcej przetargów. Zdajemy sobie sprawę, że to problem nie tylko nyskiego samorządu, dlatego jesteśmy w kontakcie z podobną grupą w kilku innych miastach, m.in. we Wrocławiu. My nie walczymy o władzę, tylko o godność - uważa Cichy.

60 dni na zebranie podpisów

Jak powiedział Rafał Tkacz, dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, po złożeniu zawiadomienia organizatorzy mają 60 dni na zebranie podpisów pod wnioskiem do komisarza wyborczego i burmistrza. Po przeliczeniu i weryfikacji podpisów komisarz wyznaczy termin referendum.

Jeżeli komitet zbierze na czas odpowiednią liczbę głosów, będziemy mogli ogłosić referendum jeszcze przed wyborami prezydenckimi lub krótko po nich. Warunkiem ważności referendum będzie udział niespełna 12 tysięcy uprawnionych do głosowania mieszkańców miasta i gminy - wyjaśnia Rafał Tkacz.

Do tej pory jedynym referendum w regionie, które zakończyło się sukcesem organizatorów, było odwołanie w 2001 roku władz gminy Niemodlin. Wtedy bezpośrednim powodem organizacji głosowania była decyzja władz powiatu o likwidacji szpitala.