Kraków pożegnał Jerzego Trelę - wybitnego aktora, wykładowcę i profesora Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. "To on sprawił, że całe pokolenie otworzyło się na poezję, teatr, metafizykę" - mówiła Dorota Segda, rektor Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. "Kiedy mówił dotykał naszych serc" - dodała.
Jerzy Trela został pochowany w rodzinnych Leńczach obok swojej ukochanej żony Georgety.
Hołd oddali mu nie tylko znani aktorzy i ludzie sztuki, ale też ci, którzy oglądali go na teatralnych deskach. Ci, którzy go znali podkreślali, że był ciepłym, niezwykle skromnym człowiekiem, który miał olbrzymi szacunek do słowa i do innych ludzi.
Do historii teatru przejdzie stworzona przez niego postać Konrada w inscenizacji "Wyzwolenia" w reżyserii Konrada Swinarskiego. Spektakl miał premierę 30 maja 1974 roku. On nie grał Konrada, on dla nas był Konradem. To on sprawił, że całe pokolenie otworzyło się na poezję, na teatr, na metafizykę - mówiła Dorota Segda, aktorka i rektor AST w Krakowie. Podkreśliła, że był aktorem obdarzony nadzwyczajną wrażliwością, a w jego niezwykłym głosie brzmiała jego dusza, serce, dobro, prostota i czystość. Dlatego, kiedy mówił dotykał naszych serc - dodała.
Wspomniała, że Jerzy Trela miał czas dla swoich studentów, nie umiał nikogo minąć, nie oddając mu swojej uwagi. Tak jak nie umiał skończyć wiadomości na automatyczną sekretarkę telefonu. A na końcu, po długiej pauzie dodawał zawsze: Jurek Trela. Tak, jakby ktokolwiek mógł mieć wątpliwości, kto się nagrał - powiedziała Segda.
Msza św. pogrzebowa została odprawiona w kościele oo. dominikanów. Metropolita łódzki abp Grzegorz Ryś, w wygłoszonej homilii, wspominał swoje spotkania z Jerzym Trelą. Słowa się nie zagra, słowo trzeba pokazać sobą. Mieliśmy taką pewność, że pan Jerzy staje się tym, co wypowiada i że doświadczał na sobie tej wielkiej mocy słowa - mówił duchowny.
Olgierd Łukaszewicz, aktor i długoletni prezes Związku Artystów Scen Polskich, mówił, że aby zobaczyć na scenie Trelę do Krakowa ściągały kiedyś tłumy. Bardzo szczupłe jest grono wykonawców tych ról, którym udało się nawiązać duchowy i społeczny kontakt z szerokimi rzeszami polskich widzów. Trzeba było mieć tę siłę przyciągania i siłę artystycznego wyrazu; a kontekst epoki też ma znaczenie - ocenił artysta. Gdzie gra Trela, tam jest Teatr Narodowy - przypomniał słowa wybitnej polskiej aktorki Zofii Rysiówny.
Dyrektor Narodowego Starego Teatru Waldemar Raźniak mówił, że Jerzy Trela był związany z tą sceną od początku lat 70. i ze swoimi reżyserami - przewodnikami stworzył tam kilkadziesiąt ról, które głęboko wpisały się w historię polskiego teatru. Pozostał "skromny, pokorny, uczciwy". Mistrz, brat, przyjaciel, kolega - Jerzy, Jurek, pan Jerzy - mówił Raźniak. Bez Jerzego Treli nie ma Starego Teatru, dlatego musimy o Tobie pamiętać - powiedział.
W trakcie pożegnania dzięki archiwalnym nagraniom zabrzmiał głos Jerzego Treli w utworach "Chcę, aby w dzień letni" i "Granie miłe, spanie miłe". Kiedy urna z prochami aktora odjeżdżała sprzed kościoła, niczym na zakończenie ostatniego spektaklu, rozległy się gromkie oklaski.
Jerzy Trela zmarł 15 maja w Krakowie, w wieku 80 lat. Zagrał ok. 350 ról. Grał w głośnych realizacjach sztuk Witkacego, Gombrowicza i Mrożka. Współpracował z wybitnymi reżyserami: Konradem Swinarskim, Jerzym Jarockim, Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Jerzym Grzegorzewskim, Krystianem Lupą, Mikołajem Grabowskim i Krzysztofem Jasińskim. W Starym Teatrze można było ostatnio zobaczyć go w spektaklu "Trąbka do słuchania" w reżyserii Agnieszki Glińskiej.
W 2011 r. aktor został uhonorowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Rada Miasta Krakowa jednogłośnie przyznała aktorowi honorowe obywatelstwo miasta.