„To była informacja, które mnie zaskoczyła i zszokowała” – tak w rozmowie z RMF FM Maciej Kot ocenił decyzję trenera Łukasza Kruczka, który ogłosił, że po sezonie pożegna się z kadrą biało-czerwonych skoczków. „To może być dodatkowa motywacja dla zawodników, bo będą chcieli podziękować trenerowi za współpracę dobrymi skokami” – uważa Kot.
Patryk Serwański, RMF FM: Oświadczenie Łukasza Kruczka o jego rezygnacji była dla ciebie i reszty kadrowiczów zaskoczeniem?
Maciej Kot: Była to dla nas taka informacja, która nas zaskoczyła i zszokowała. Wcześniej nic o tym nie wiedzieliśmy. Ja starałem się nie angażować w te dywagacje dotyczące ewentualnych zmian w kadrze. Skupiałem się na treningach i przygotowaniach od kolejnych konkursów. Cały czas koncentruję się na swoich skokach i dopiero dziś dotarła do mnie oficjalna informacja.
Jesteście właściwie w połowie sezonu. To dobry moment na ogłoszenie takiej deklaracji?
Ciężko mi oceniać moment podjęcia decyzji. Ja w tej chwili nie trenuję z Łukaszem Kruczkiem. U mnie - jeśli chodzi o motywację - nic się nie zmiana. Jeśli chodzi o innych zawodników, to myślę, że paradoksalnie to oświadczenie może podziałać na nich mobilizująco. Może będą chcieli wynagrodzić trenerowi tą współpracę i pokazać, że potrafią skakać na naprawdę wysokim poziomie. To będzie też okazja, by podziękować trenerowi Kruczkowi.
Taka deklaracja oznacza, że w nowy sezon wejdziecie z nowym trenerem. Czy w takim razie już teraz rozpocznie się rywalizacja o hierarchię w naszych skokach? W końcu u nowego trenera zaczniecie z czystą kartą.
Zazwyczaj tak bywa, że z nowym sztabem przychodzą nowe porządki i nowa hierarchia. Od paru lat wszystko było dosyć jasne. Każdy wiedział gdzie jest jego miejsce. Po sezonie ta sytuacja może się zmienić. Na razie nie wiemy, kto może zastąpić trenera Kruczka, ale chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że musimy na nowo pracować na miejsce w reprezentacji. Dla każdego z nas jest to motywujące. Trzeba piąć się do góry w hierarchii, by znaleźć się w kadrze A.
A Puchar Świata teraz przyspiesza. Do konkursów weekendowych dojdą też zawody w środku tygodnia.
Czeka nas bardzo intensywny okres. W lutym w domu będziemy tylko przez dwa dni. Teraz spędzimy trochę czasu w Norwegii - Oslo, Trondheim i Vikersund. Potem wrócimy do domu i jedziemy do Finlandii. Tam będziemy skakać w Lahti i Kuopio. Bezpośrednio z Finlandii polecimy pewnie do Kazachstanu, gdzie po raz pierwszy zostanie rozegrany Puchar Świata. Dla kogoś, komu dobrze się skacze, taki terminarz to świetna sprawa. Wtedy ma się tą chęć rywalizacji. Punkty cieszą, przynoszą satysfakcję. To napędza.
Po Zakopanem i Sapporo pewnie tą ochotę na zdobywanie punktów masz całkiem sporą. To były dla ciebie dobre dwa tygodnie, więc pewnie optymizmu nie brakuje.
Samopoczucie jest bardzo dobre, a nastawienie oczywiście pozytywne. Udało mi się ustabilizować dobre skoki. One pojawiają się i na treningach i w konkursach. Z tego poziomu można iść jeszcze wyżej. Ostatnio udawało mi się zajmować miejsca tuż za czołową dziesiątką. Kolejnym krokiem byłaby właśnie ta dziesiątka. Mam nadzieję, że w końcu mi się to uda. To taki mój cichy cel. Taka filozofia małych kroczków do przodu świetnie się sprawdza w moim przypadku i chcę ten kolejny krok wykonać.