"Ani ja, a tym bardziej Justyna, nie możemy być do końca zadowoleni" - tak trener Aleksander Wierietelny ocenił trasę biegową w Zakopanem, na której Justyna Kowalczyk trenowała przed Tour de Ski. "Trasa długości 1200 m to śmieszny odcinek" - zaznaczył Rosjanin.
Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem dysponuje 2,5-kilometrową trasą biegową, ale jedynie odcinek ok. 1200 metrów jest sztucznie dośnieżany. Z powodu załamania pogody zarządcy obiektu nie byli w stanie odpowiednio przygotować całej długości. Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia Wierietelny napisał na oficjalnej stronie swojej podopiecznej: "To bardzo przykre, że na naśnieżanie stoków zjazdowych czy skoczni są pieniądze, ale by przygotować nawet 2-3 kilometrowy odcinek trasy dla biegaczy już niestety nie ma. Nie rozumiem, czemu tak to wygląda".
Komentując tę wypowiedź dyrektor tatrzańskiego Ośrodka Przygotowań Olimpijskich Grzegorz Kotowicz przypomniał, że już na początku grudnia cała 2,5-kilometrowa pętla była odpowiednio przygotowana, jednak kilka dni później odwilż zniweczyła wszelkie wysiłki utrzymania trasy.
Próby dośnieżenia przy tym załamaniu pogody nie powiodły się, gdyż z armatek właściwie lała się woda. W nocy 20 grudnia temperatura spadła do minus 5 stopni, więc natychmiast rozpoczęliśmy uzupełnianie pokrywy - powiedział.
Dodał, że po otrzymaniu informacji o tym, iż Kowalczyk zamierza trenować po południu 22 grudnia, ekipa techniczna zrobiła wszystko, aby zapewnić jej jak najlepsze warunki.
Mimo bardzo krótkiego terminu, bo trener zadzwonił około godz. 16.30-17 dzień przed przyjazdem zawodniczki, zapewniłem go, że przygotujemy przynajmniej ten krótki odcinek (ok. 1200 m) trasy, posiadający homologację do sprintu. Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe w tych warunkach pogodowych. Nasz zespół pracował bardzo intensywnie przez całą noc i jest nam przykro, że nasze starania nie zostały docenione - zaznaczył Kotowicz.
Wierietelny odbił piłeczkę. Wprost przeciwnie, doceniam, ale ani ja, a tym bardziej Justyna, nie możemy być do końca zadowoleni. Nie podejrzewam złej woli czy niechęci obsługi technicznej COS, ale raczej niewiedzę. Efekt był taki, że potwornie się zmęczyła na mocno oblodzonej trasie i całe szczęście, że się doznała urazu. A można było przejechać ratrakiem. Nie wiem też, dlaczego armatki zostały wyłączone, gdy przyszedł mróz - powiedział.
Wierietielny dodał, że tuż przed wyjazdem na rozpoczynający się 29 grudnia w niemieckim Oberhofie Tour de Ski, Kowalczyk trenowała w Zakopanem w znośnych warunkach. Ratrak przygotował trasę na 26 grudnia na tyle dobrze, że biegała na tym krótkim odcinku ponad półtorej godziny, od 7.50 do 9.30 - wyjaśnił.