Po porannym ataku egipskiej armii na demonstrantów, na placu Tahrir w centrum Kairu wciąż przebywa ok. 200 osób. Uczestnicy protestu, którzy rano podpalili autobus wojskowy, domagają się odejścia szefa rządzącej krajem rady wojskowej. Wokół placu armia rozciągnęła drut kolczasty. Na ziemi leżą kamienie, świadczące o gwałtownych starciach. Widać także ślady krwi.
Demonstrujący mówią, że pozostaną na placu dopóki nie odejdzie przewodniczący Najwyższej Rady Wojskowej i były wieloletni minister obrony marszałek Mohammed Husejn Tantawi - podaje agencja AFP. Rada rządzi Egiptem od ustąpienia prezydenta Hosniego Mubaraka 11 lutego br.
Według świadków, w sobotę nad ranem armia niespodziewanie zaatakowała demonstrantów. Żołnierze strzelali w powietrze przedzierając się do środka placu, gdzie demonstrujący uformowali ludzki łańcuch, usiłując chronić kilkunastu oficerów, którzy się do nich przyłączyli.
Oprócz ustąpienia Tantawiego demonstranci żądali pociągnięcia do odpowiedzialności Mubaraka i jego rodziny, których oskarżają o korupcję.
Domagano się też przyspieszenia postępowań karnych wobec byłych wysokich przedstawicieli reżimu, którym zarzuca się nadużywanie władzy, oraz rozwiązania kierowanej przez wiele lat przez Mubaraka Narodowej Partii Demokratycznej.
Nieustaloną bliżej liczbę demonstrantów zaciągnięto do ciężarówek policyjnych. Według demonstrantów, wiele osób zostało rannych.
Według świadków, żołnierze postępowali brutalnie bijąc i kopiąc demonstrantów, w tym kobiety. Cześć protestujących schroniła się w pobliskim meczecie, który został otoczony przez żołnierzy. Słychać było odgłosy strzelaniny.
Piątkowa demonstracja interpretowana jest, jako oznaka wzrastającego zniecierpliwienia i braku zaufania coraz liczniejszych Egipcjan wobec rządzących wojskowych i ich zamiarów. Niektórzy demonstranci oskarżali wojskowych o chronienie Mubaraka, który sam jest byłym oficerem wysokiej rangi.
Demonstrację zorganizowano z inicjatywy młodzieżowego Ruchu 6 Kwietnia i innych ugrupowań, które były inicjatorami społecznych protestów przeciwko władzy Mubaraka. Po 18 dniach tych protestów prezydent podał się do dymisji. Ośrodkiem ówczesnych demonstracji był właśnie plac Tahrir.